piątek, 18 grudnia 2015

środa, 25 listopada 2015

Zgodne małżeństwo

Gdy wstała moja druga połowa
Wstałem razem z nią
Ja zaśpiewałem zwrotkę
Jak dobrze wstać skoro świt
A ona krzyknęła obudź się
I gromkim głosem zaśpiewała
Kiedy ranne wstają zorze.

Jeszcze oczów nie otwarłem
Już wybuchnął między nami spór
Ona myślała o Niebie
A ja o trudzie tu na Ziemi.

Proszę grzecznie uspokój się
Czas zawinąć rękawy
I iść do pracy
Zarobić na chleb

Jak nie wrzaśnie
Jak nie krzyknie
Ty bezbożniku
Chcesz jak Adam
Żyć na ziemi
Aby zaspokoić swoją chuć.

Ja jej na to mówię słodko
Wiarą nie przybędzie ci
Ani kasy ani chleba
Tylko wieczny krzyż.

I tak od słowa do słowa
Razem doszliśmy do zgody
Jedno dba o więź z Bogiem
Drugie dba o chleb
A w niedzielę idziemy razem do kościoła
By związek nasz nie rozpad się.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.11.25

poniedziałek, 23 listopada 2015

środa, 11 listopada 2015

Nie było Ciebie tyle lat-Skecz

nie było ciebie tyle lat
myślałam że nie wrócisz już
poukładałam sobie świat
i nie zostawię tego już
Zosiu o kim ty śpiewasz?
O swoim drugim ja
Chcę sobie podwyższyć swoje ja nie zapominając od drugim ja
Ja wiem studiowałaś psychologię, ale ty mnie nie okłamuj
Zaraz mi powiesz, że ja sobie podwyższam swoją świadomość
kreując ja ze swojej świadomości.
Przecież wież, że wyszłam za ciebie ponieważ poprzedni wyjechał i...
I nie powrócił
Ty mnie za słowo nie trzymaj. Robisz z tekstu piosenki od razu skandal.
Ty się teraz nie wypieraj podpisałaś i masz być mi wierna.
Wierna! Tyś chyba oszalał. Wierna to ja jestem kontraktowi, 
który oczywiście dałeś mi do podpisania.
Więc kochasz czy mnie nie kochasz psia mać!?
Kocham swoje ja które doświadczyłam w czasie moich przeżyć.
Teraz wiem wyszłaś za mnie bo mam pieniądze.
I ty to nazywasz majątek, który posiadasz. Dwa mercedesy. 
Jedna willa i kochanka!
Teraz przesadziłaś.
Ja przesadziłam! To czemu podpisać mi kazałeś kontrakt?
Ze względu na majątek który posiadam.
A to ci heca przecież wszystko przepisałeś na wspólnika
 i zostali my goli więc wybacz.
Tylko jemu mogłem zaufać, żeby uciec przed skarbówką.
No tak mi nie ufasz, a swojemu kochankowi to zaufałeś, 
ale muszę ci powiedzieć, że odchodzę od ciebie.
Odchodzisz, a to do kogo!?
Do twojego kochanka. Tak mi przypadł do serca, 
że mi zaufał i przepisał na mnie majątek
Nie wierzę.
Uwierzysz gdy przeczytasz swój kontrakt w którym było napisane. 
Jak zbankrutuję to jesteś wolna.
Psia krew zapomniałem, że tak mnie potraktujesz.
Wybacz, ale na odchodnym zaśpiewam ci.
nie było ciebie tyle lat
myślałam że nie wrócisz już
poukładałam sobie świat
i nie zostawię tego już.  
Autor Jacek Marek Krawczyk 
Kraków 2015.11.11

Internacjonalistyczne wykształcenie-Skecz

Dzień dobry Pani
-A dzień dobry pani Andżeliko
-A cóż to u pani słychać
-Ja się nie chwalę, ale mam syna.
-Syna powiada pani, pewno mąż dumny z siebie.
-Jeszcze jak już szuka mu pracy
A ile on ma lat pani Andżeliko
-13 lat ma nasz syn Kuba
Czy to nie za wcześnie!
-E, gdzie tam. Widzi pani mąż powiada, że posiada cnoty kardynalne.
I chce aby syn poszedł w jego ślady.
No to pewno już na niego czeka posada w Dobrostanu.
-Muszę pani powiedzieć, że jest problem
Z mężem
-Nie z synem. Ponieważ psycholog stwierdził, że syn posiada cnoty teologiczne.
-A to ci szkopuł. Męski to on jest, mądrość to ma wróbelka, 
 a sprawiedliwy to tylko przed sądem.
Myśli pani o moim synu Kubusiu.
-Nie!, tylko o pani mężu.
Pani syn Kubuś to pewno miłością nie grzeszy, wiara w panią to rzecz pewna, 
a nadzieja taka, że nie pójdzie w ślady pani męża.
Pani profesor to taka mądra. Może mi pani poradzi co mam robić.
Widzę tu jedno rozwiązanie.
-Jakie pani profesor.
Wyjechać z kraju i pracować w biznesie, a potem jak przyjedzie to powiedzieć,
 że ma Unijne wykształcenie.
Czyli jakie!?
Internacjonalistyczne z dyplomem „złotej rączki”.
Jak ja pani się odwdzięczę Pani Profesor.
Nie trzeba, niech tylko pani przeleje na fundacje imienia „Alchemia”

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.11.11

Kwiaty

Kwiaty z pąków rozkwitają
W duchu przyjaźni.
Wyrażając serdeczność
Braterstwa z nami
Wyzwalając ciepło wiosenne,
Aby wyzwolić w nas życzenia najlepsze,
Dające uśmiech kolorów wiosny.


Więc wręcz kwiaty
Kolorowe tęczą miłości,
Dla drugiej osoby,
Aby radowały jego (jej) serce,
A ty wodą podlewaj.
Aż, rozkwitną z pąków,
Które rozkwitają wraz ze słońcem.
Promieniujące wzajemnością.
Oddając,ciepło łącząc dwie osoby.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2001.01.17
poprawiony
Kraków 2015.11.11
Autor Jacek Marek Krawczyk
Autor zdjęcia Jacek Marek Krawczyk

wtorek, 10 listopada 2015

Zapach











Autor zdjęcia Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.11.10

A kiedy głód ci doskwiera
Pozostaje jedynie zapach
Ten który zaspokoi umysł,
Lecz żołądka nie napełni.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.11.10

wtorek, 3 listopada 2015

Bądź szczęśliwy w naszym mieście

Przechodniu spójrz na miasto
I przystań pod Wawelem
Bądź szczęśliwy
Gdy wita cię Kraków
Nie przejmuj się niczym,
Ze wydasz pieniądze
Kiedy szczęśliwy jesteś.

A kiedy w kafejce
Będziesz pił kawę
Zobacz ile wokół ciebie
Jest ślicznych kobiet,
Które mieszkają u nas.

Nie przejmuj się niczym
Przecież wiesz,
Ze w naszym mieście
Jest znak dla ciebie
Jak czuć się dobrze
Byś zapamiętał nasz Kraków.

Szukać go można wszędzie
Lecz po co ten trud
Jak wystarczy zapytać nas
Jak poznać to co kryje Kraków
I mieć wiarę w siebie,
Ze przecież po to przyjechałeś
By czuć się ja w swoim mieście.

Łezka w oku się kręci
Świat wiruje wokół ciebie
Choć wyjeżdżasz
Nic się nie martw
My poczekamy na ciebie
Byś razem z nami zatańczył Krakowiaka.
Więc wybacz nie żegnamy cię
I tak powrócisz do naszego miasta

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.11.03

niedziela, 1 listopada 2015

Zaręczyny

Pytam się swojej córki
Cóż taka jesteś szczęśliwa
Ona mi na to rzecze
Jam dzisiaj zaręczona
Tak jak przystało
W związku dwóch osób.

Teraz ja szybko liczę pieniądze
Czy mi wystarczy na ślub
Tak chciałbym zrobić wesele
Na tyle osób ile mam w kieszeni.

Przechytrzyć los to sztuka
Nie dać się z tłamsić
I upaść jak mel
Tak trzeba życie prowadzić
By córka i ja był za pan brat
Z tym co zwie się szczęściem.

Nie śpieszno mi i tak będzie ślub
Po to się młodzi zaręczyli,
By złożyć przysięgę przed Bogiem
By z Bogiem żyć.

Ja to przeżyłem już
Więc nic mnie nie zdziwi
Teraz dumny jestem z córki,
Ze jest rozumna jak ja
I wie czego chce.

Jednak zdradzę wam w sekrecie
Ze wychowanie świadczy o tym
Ze im córka mądrzejsza jest
Tym bardziej naśladuje mnie.

Więc ja się nie martwię,
Ze córka zmienia bieg
Choć kocha innego
To jednak moją miłością jest.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.11.01

wtorek, 20 października 2015

Dziecięca radość

Wokół zima
Za oknem mróz
Przyszła mama
Roztopiła dziecięcy ból

Świat się śmieje
Ja razem z nim
Teraz wiem,
Ze mam szczęśliwe dni.

Tata z mamą mówią mi
Nie płacz jak dorośniesz
Każde dziecko wie
Ze kochać cię będą
Aż do końca swoich dni.

Radość w sercu
Radość w duszy,
że ja dzieckiem jest
Teraz wiem, że mama z tatą
Pragną szczęścia mojego.

Nieraz pragnę
Nieraz chcę,
Lecz nie śpieszno mi
Jam nie głupi (a)
Teraz wiem
Ze rodzice kochają mnie
Aż do końca swoich dni.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.10.23


czwartek, 15 października 2015

Ale na miły Bóg

Z myję te naczynia
Nie proś mnie więcej

Ja wiem kochasz
Ślubowałeś więc kochasz
Ale na miły Bóg
Daj coś z siebie

A cóż ja ci mogę dać
Cały czas udowadniam
Ze cię kocham
Więc obudź się
Czego ty żądasz ode mnie
Posprzątam, wytrę kurze

Ja wiem że mnie kochasz
Ale na miły Bóg
Daj coś z siebie

Przecież wiesz
Jak cię kocham
Żyć nie potrafię
Bez ciebie

Ale na miły Bóg
Daj coś z siebie

Wybacz ja nie potrafię
Kocham cię,
Ale na miły Bóg
Daj coś z siebie.

Ja potrafię kochać
Wiem co to jest miłość
Kocham cię od serca
Pragnę z tobą żyć
Lecz wybacz
Jak cię kocham
To tylko wie ten
Który mnie połączył z tobą.
Dla dobra nas obydwóch
I wzrastaniu w miłości
Do naszych dzieci i innych.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.10.15


sobota, 10 października 2015

Idę przed siebie

Idę przed siebie
Nie patrząc na nic
Sam nie wiem
Dokąd idę.

Przystanąć chciałbym
Odpocząć i przemyśleć,
Lecz idę przed siebie
Sam nie wiem
Dokąd idę.

Patrzę przed siebie
Końca drogi nie widzę,
Lecz idę przed siebie
Sam nie wiem
Dokąd idę.

Pot się ze mnie leje,
Lecz idę przed siebie
Sam nie wiem
Dokąd idę.

Padłem i leżę
Nade mną niebo
A ja czuję ziemie,
Lecz już nie mogę
Iść przed siebie.

Lecz kiedy oczy otworzyłem
Zobaczyłem siebie
W odbiciu źrenic
Tego kto mi podał rękę.

Chciałem krzyknąć, powiedzieć,
Ze idę przed siebie
Sam nie wiedząc
Dokąd idę

I wtedy stał się cud
Ujrzałem drogowskaz
I poszedłem przed siebie
Już w wyznaczonym kierunku.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.10.10.

niedziela, 4 października 2015

Wojna Kabaretów

Wojna Kabaretów

Występują Kabaret Zwiększonego Ryzyka
Dokucza im Kabaret Moralnego Niepokoju na widowi będąc

KZR- Idzie dziewica polną drogą gdy nagle przystanęła mówiąc Oj jaka zmęczona poszukam kija.
KMN- Lepiej usiądź sobie i odpocznij na czerwonym muchomorze.
KZR- Cicho tam jakiś duch podpowiada co ma zrobić nasza dziewica. Znalazłam sobie mocnego kija teraz nie będą mnie bolały kości i dojdę do tej chatki nad laskiem do Babci.
KMN- Babciu, babciu nie ukrywaj swoich wad przecież każdy wie, że ich kilka masz.
KZR- Napotkałam wilka szarego kto mi poda pomocną dłoń gdy będzie chciał mnie zjeść
KMN- Tyś dziewica nie bój się wilka on impotent od urodzenia.
KZR- Wilku, wilku mój drogi mam w koszyku trzy żeberka więc ci dam w podzięce za to, że mnie nie zjesz.
KMN- Skąd my to znamy obiecała trzy żeberka tak jak obiecał polityk tylko były same kości bo mięso sprzedała konwojentowi.
KZR- Wilk miał dobre serce żeberka zjadł i pyta się grzecznie dokąd idziesz dziewico kochana. Jam chuda i prosta dziewczyna idę do Babci bo jest chora na reumatyzm.
KMN- Wilku wilku nie daj się każda kobieta narzeka gdy musi coś dać, a nic zamian nie ma co mogłaby dać abyś był zadowolony i zaspokojony.
KZR- Wilk myśli jam nie chory pójdę za dziewicą incognito i chociaż były same kości to przecież każdy wita gości tym co ma najlepszego i znikł. Dziewica szczęśliwa że znikł z oczu wilk i tak się tym cieszyła, że biegnąc przed siebie potknęła się o myśliwego, który szukał wilka.
KMN- Porzuciła wilka bo był brzydki i chory lecz biegnąc szukała jak znaleźć frajera, który byłby jej pomocny w uszczęśliwieniu siebie i zadał cios wilkowi tak aby nie był jej konkurentem.
KZR- Jakże m ci rada myśliwcze że m cię spotkała to co obiecałam wilkowi teraz rad bym ci dała.
KMN- Obiecanki cacanki, a głupiemu radość najpierw zażąda wili później samochodu a na koniec kontrataku aby dalej być panną.
Fragment wojny Kabaretów
(Kabaret Moralnego Ryzyka musi improwizować)
Autor projektu Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.10.05

Byłaś tym kim chciałem abyś była

Kiś winogron dałaś mi
Słodkie jak usta twe
Sok wypełniał pragnienie me,
Byłaś tym kim chciałem abyś była.

Spełniłaś me marzenia
Jak gołąb, który przyleciał
Do domu ojczystego
Przez ocean pełnych niebezpieczeństw.

Nie pora żegnać się
Gdy serce bije w rytm
Melodii którą śpiewa
Cygan pod oknem mym.

Słuchać warto choć za grosz
Gdy płynie melodia
O miłości tej którą pragną
Ci co kochają się

A gdy już cisza nastanie
Uliczny hałas zamilknie
Usiądziemy przy stole
Zapalimy świece by było romantycznie.

Wzrok spojrzy na mnie twój
Ja odwdzięczę się ci
Tą czarą słodkiego wina
By nadać sens wieczornej miłości.

Ujrzymy wtedy księżyc w pełni
On nada blask naszym oczom
I będziemy wypełnieni miłością
Dwóch kochających się serc.

Słowik zbudzi nas z rana
Tą melodią bez słów
W niej siła wzrastania
By kochać bez słów.

Tak życie uplotło nam wianek
Ze kwiatki padały do stóp
A ksiądz zawiązał naszą miłość
Do kresu naszych dni.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.10.05

piątek, 2 października 2015

Jak Anioł

Jak Anioł

Ta twarz taka młoda i rysy Anioła                           Ta twarz taka młoda i rysy anioła
Jednak jakby zagubiona                                          Jednak jakby zagubiony,
A może zamyślona nad losem                                  A może zamyślony nad losem
Tego świata, który pragnie ocalić                            Tego świata, który pragnie ocalić
Od demonów i zniszczenia świata.                        Od demonów, które są nad jego głową.

Nie szukał pomocy, lecz walczył                             Nie szuka pomocy lecz walczy
Ciskając gromy w ten świat,                                   Ciskając gromy w ten świat,
Który widział w twarzach ludzkich                          Który widzi w twarzach ludzkich
I ciągle wołał nie jestem chory.                                I ciągle wołając nie jestem chory.
Zrozumcie mnie ja wywyższony.

A ludzie mówią On zwariował                                 Jednak Bóg widzi i rękę podaje
Myśli jak Bóg, gdy kościół jest jego                        Mówiąc zaufaj w tych co kochasz
Bez wiernych i wierzących                                      Mimo tego, że słyszysz głosy
Ufających w Boga swego.                                      Abyś nie był zraniony gdy
                                                                        Ktoś powie, że jedną tylko wybrałeś drogę.
Taką cenę zapłacił
Za ratowanie świata swego.
                                                                          Tak, śmiechu warte, gdy demon pokonany,
Jednak Bóg widział i rękę podał                          A świat biegnie swym torem
Mówiąc zaufaj w tych co kochasz                       Wcale nie biorąc do serca mą walkę
Mimo tego, że słyszysz głosy                                Jaką toczyłem gdy byłem bez wsparcia,
Abyś nie był zraniony                                           Ludzi którzy mówili Ja to nie znaczy
Gdy ktoś powie, że jedną wybrałeś drogę.           Myśleć jak Bóg gdy kościół Twój był
Drogę walki przeciw planom demona.                  Bez wiernych i miłosiernych ufających
                                                                           Tylko w pokoleniowy boski cud.

Teraz to śmiechu warte ,                                                  Kraków 2007.VII.26
A świat biegnie swym torem                                            Autor Jacek Marek Krawczyk
Wcale nie biorąc do serca twą walkę
Jaką toczyłeś z demonem.

Poprawiony 2015.10.03
Kraków 2015.10.03
Autor Jacek Marek Krawczyk

Lecz jest różnica

To nic przychodzisz, odchodzisz
Jak pory roku, bez czułości
Mówiąc tak ma być
Taki jest rytm biologiczny świata.

Czasami zamieć, ulewa i skwar
To nic przeżyjemy póki młodzi
Tak ma być, a co dalej
Gdy siwizna pokaże, że my starzy.

No tak powiedział eremita
Każdy mądry gdy doznał
Lecz jest różnica
Między tym kim jesteś,
A kim chciałaś zostać.

Jednak pory roku
Zaznaczone na kalendarzu
Nic nie mówią
Rzeczywistość jest inna
To trzeba przeżyć
Kiedy dziecko pyta.

To nic przychodzisz, odchodzisz
Jak pory roku, bez czułości
Już wiem nie parzy cię pokrzywa
Już wiem nic cię nie zaskoczy
Lecz wybacz!

Czasami się zdarza, że warto
Tak od serca
Przywiązać się do człowieka
Tak jak pory roku
Które odczuwasz
Gdy jesteś blisko tego co zwą
Wiarą i nadzieją bycia wtopiony w teraźniejszość.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.10.02


czwartek, 1 października 2015

Przypomieć warto

Wolność daje moc

Los mój, lecz nie los
Jak, kiedy jeszcze spałem.
Sen, nic samo życie
Jak, kiedy dzień
Mimo to noc.

Księżyc błyszczy.
Słońce świeci.
Lecz mówię sobie
Obudź się
Gdy trzeba żyć.

I nic! jedno imię ma doba
Choć i Noc i Dzień
Zawsze myślę
Jak przeżyć codzienność
Kiedy rytm wybija serce.

I chociaż nuty wypisał los
Ja żyję w rytm melodii
I tej w rytm serca
I tej w rytm pulsu innych
Gdy słucham starej melodii.

Więc czasami zagram
Chociaż los nie wiadomą jest
Mimo, że przecież jest los
Który wróżbą moją jest
Jednak ja żyję tak jak wolny człowiek.

  Kraków 2011.I.1
Autor Jacek Marek Krawczyk

.

niedziela, 27 września 2015

Zono moja serce moje...

Zono moja serce moje nie ma takich jak my dwoje”
-Ty skarbie uważaj abyś nie zaciął się przy goleniu
Nic nie słyszę, nic nie widzę
Zono moja serce moje nie ma takich jak my dwoje”
Psia krew
-A mówiłam, że się zatniesz przy goleniu śpiewając
Nic nie widzę, nic nie słyszę
-Teraz to bohatera udajesz, a jak wieczorem chciałam
to wielce obrażony, że zmęczony
Wybacz skarbie, ale praca ponad wszystko. Przecież musimy żyć na wysokim poziomie
-Masz na myśli to 9 piętro
Chcę dom wybudować, posadzić drzewo i mieć syna
-Musisz chyba zmienić kolejność chcę mieć syna, posadzić drzewo i dom wybudować.
Nie po to haruję abym zmieniał kolejność.
-To ja ci zaśpiewam „Przeżyj to sam przeżyj to sam gdy wokół pustkę masz”
Psia krew uparłaś się na dziecko, a na koncie mamy tylko na wynajem mieszkania
-Przecież już my ustalili starych na wynajem, a my na starych śmieciach.
Rozmawiałem z rodzicami mówią, że się dołożą do naszego domu
-A wnuka nie chcą
Powiedzieli, że dzięki uniwersytetowi dla seniorów już mają taką wiedzę,
 że stać ich będzie na swoje dziecko
-A to ci heca, a ja myślałam, że to twoja Viagra
Viagra to ja sobie kupiłem, oni myślą o in-vitro.
-Musimy się śpieszyć
Z czym
-Abym zaszła w ciążę. Chyba rozumiesz, że my pracujemy a oni wychowają nam syna
Nic z tego nie zdążymy Mama już jest w ciąży i do październik musimy opuścić mieszkanie,
 ale możemy ich odwiedzać i oczywiście pomóc w wychowaniu ich dziecka
-Wiedziałam, że coś przede mną ukrywasz.
Tak przyznam ci się. Jestem bezpłodny, ale jurny
-Wybacz ja chyba oszaleję. Dopiero teraz mi mówisz
A kiedy miałem ci powiedzieć jak na początku sami układaliśmy plany,
 że najpierw dom później drzewo a na końcu syn.
-Psia krew zapomniałam, wtedy byłam taka młoda. Odchodzę, wybacz.

Autor skeczu Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.09.27

Tyś chyba zwariował-skecz

No cóż kochanie wiedziałam, że jesteś …
-Przesadziłaś ja tylko mam takie upodobania.
I ty to nazywasz upodobania, może powiesz, że masz na tym punkcie konika.
-Przecież wiesz, że cnota i celibat nade wszystko
Chyba w piciu wódki, którą i tak ci zabroniłam
-Ależ kochanie jeden numerek i będziemy szczęśliwi
I ty to nazywasz szczęściem, kiedy wszystkich to dotyczy
-Tak, przecież wiesz, że bez tego ani rusz do bram nieba
Tyś chyba zwariował. kalendarzyk sobie kupił i myśli, że świętym zostanie
-Ja tak bym chciał aby nasze małżeństwo dawała przykład.
Przykład! Niby komu!?
-Na salonach moja czekoladko słodka.
Ja zwariuję na jakich salonach. Coś ci się w główce pomieszało!
-Myślałem o tych konferencjach profesorów
No.., musimy się rozejść a wiesz dlaczego?
-Nie wiem.
Ponieważ nie da się żyć z facetem, który udaje świętego,
a tylko dlatego, że posiadł wiedzę tajemną używając kalendarzyka.

Autor skeczu Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.09.27


sobota, 26 września 2015

To tak jak w Banku-skecz

Pani Ewo serce mnie boli gdy widzę jak cierpi Pani po stracie najbliższego
-Gadka szmatka panie Edku ja nie cierpię mnie krew zalewa
No cóż porzucił i nie zostawił ani grosza
-Zostawił, zostawił mi cały majątek. Mówiąc, że zaspokoi to moje pragnienia.
Ale panią musiał kochać, że miał taki gest.
-Gest powiada Pan, on mnie oszukał, ja podpisałam i wyjechał do Ameryki.
A co pani podpisała
-Ze przejmuję jego majątek, rozumie pan tak go kochałam.
Więc skończyło się he pi endem pani miłość.
-Tak, ale tylko dla niego.
A to dlaczego.
-Teraz mam wszystkich wierzycieli jego na mojej głowie
To tak jak w banku mała zamiana z dużej raty na małe ratki.

Autor skeczu Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.09.26

niedziela, 13 września 2015

Prezent

Przyszła i nic nie powiedziała
Wręczyła i przemilczała
Ja ze swej stron
Podziękowałem
I myślę sobie
Ja czy Ona jest kwiatem

















Pięknym to się okaże
Ja przyjdzie wiosna.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.09.13

środa, 9 września 2015

Piosenka religijna

Tak chciałbym


Lecę samolotem
Nade mną chmura
Pode mną chmura
Wypatruję Ciebie
Gdzie jesteś
Mój Boże.




Tak chciałbym
Zostać tu w Niebie
Tak chciałbym
Ujrzeć Ciebie
Pokochać póki żyję
Ujrzeć Cię
Takiego jak cię widzę.

Gdzie jesteś
Mój Boże
Ja znam imię Twoje
Chciałbym Cię przywitać
Powiedzieć
Szczęść Boże.

Słońce ucieka
Noc coraz ciemniejsza
Lecz twa miłość Jezus
Sprawiła to,
Ze nie lękam się
Lecz modlę się
Byś opiekował się
Jak Anioł stróż
Gdy dzieckiem byłem
Tak Jezus
Zaufałem Tobie.

Samolot ląduje
I choć jestem już
Z powrotem na ziemi
Ja wiem że przeżyłem
Lot w twojej Krajnie
I wiem co to jest miłość
Gdy tylko w tobie Jezus
Pokładam nadzieję.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.09.09


środa, 26 sierpnia 2015

Polecam mój drugi blog

Jej władca jak z obrazka...

-35-Jej władca jak z obrazka

Módl się Matuś jak Antoni
Choć ojciec śpi na sianie
Gdy trzeba zapalić gromnice
Którą przyniósł mój Franciszek
Wtedy jak słońce świeciło nad domem.

Ref;
Babciu, babciu ma kochana
Ciągle widzisz obraz Cesarza
Który zabrał Ci męża Józefa
Gdy byłaś mężatką.

Błyska błyskawica jak w oczach kochanka
Którego wypatruje przez okno w noc świętą
Zapalając płomień gromnicy od Franciszka
Takiego jakiego widziała moja Babcia.

Ref;
Babciu Babciu ma kochana
Ciągle widzisz obraz Cesarza
Jednak ja widzę mojego Franciszka
Którego kocham jak Ty Józefa.

Pije Ojciec pije Matka i pije też droga ma rodzina
Mówiąc o ślubach mając pierścionek
Ten złoty jaki miał Franciszek z obrazka
Którego wypatrywała moja Babcia
Widząc już nie Józefa a mojego Franciszka.

Ref;
Babciu babciu ma kochana
Wypatrujesz się w obraz jak Ja
Choć widzisz już nie Cesarza
Lecz męża mojego Franciszka.

Muzyk żydek gra na skrzypcach
Karczma w dymie i stół syty kufli z piwem
Jednak już nie mąż a Cesarz mój Franciszek
Taki dumny ojciec ze swojego syna
Którego nazywał widząc obraz Józefa dziadka.

Ref;
Babciu Babciu ma kochana
Rada mi wciąż szumi w głowie
Jak mówiłaś szukaj męża
Lecz nie dziada a Cesarza Józefa Franciszka

Kraków 2010.IV.16
Autor Jacek Marek Krawczyk

wtorek, 25 sierpnia 2015

Zakochani
















Jesień to taka pora roku
Gdzie barwy potrafią
Zlewać się z miłością.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.08.25

sobota, 22 sierpnia 2015

Tylko po cóż ci to?

Po cóż ci to
Ten skrawek ziemi
Na ziemi niczyjej
Gdzie nie ma śladów
Pracy rąk ludzkich
Tylko skwar słońca
I przyroda dzika.

Nie pytaj, uciekam
Od betonowych miast
Tak chcę zacząć
Wszystko od nowa
Nie psuć tego co da mi czas.

A kiedy zakotwiczę
Na ziemi niczyjej
Radość ogarnie mnie
Bo będę wolny
Od przeznaczenia,
Ze tam gdzie człowiek
Tam samozniszczenie czeka nas.

Ocalisz ziemie, ocalisz nas
Tylko po cóż ci to
Gdy za tobą pójdą
Ci co uwierzą,
Ze jest jeszcze lepszy Świat.

No cóż stchórzyłem
Przyznam się wam
Chciałem od nowa ratować świat
Lecz przecież
Na miły Bóg
Nie ma wolności gdy uciekam
Kiedy zostawię za sobą
Ten skrawek ziemi
Zniszczony przez czas.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.08.23


Tak się złożyło

Nie zaprzeczyłem twym marzenią
Znałem je na pamięć
Tak jak siebie
Gdy marzyłem.

Uwierzyłem w ciebie
Uwierzyłem w siebie
Tak się złożyło,
Ze zaczeliśmy razem
Spełniaś swe marzenia.

Teraz jesteśmy razem
Wspieramy się na wzajem
Osiągneliśmy marzenie
Być razem i kochać
Póki sił nam starczy.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.08.22

piątek, 21 sierpnia 2015

Przyszła sroka do bociana

Przyszła sroka do bociana
Głodna i nie wyspana.
Bociku, bociku pomóż proszę
Ty wiesz jak zdobyć pieniądze.

Bocian spojżał na srokę
I powiedział głośnym głosem
Jam nie godzien twych pochwał
Ja wiem przecież,
Ze bocian nie ma takiej głowy
Jak sroka, która jest głodna.

Sroka uwierzyć nie mogła,
Ze bocian ją odprawił
I na pożegnanie powiedziała
Zaczekam jak odlecisz do Afryki
Wtedy ja będę najedzona.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.08.21

czwartek, 20 sierpnia 2015

Tropy

Nie mogłem, powiem wprost
Kochałem, ale już nie kocham.
To nic, przespaliśmy się
To wszystko, odchodzę.

Odchodzisz kochanie!?
To nic, zostanę.
Zamknę za tobą drzwi
I powiem, dobranoc
Spij spokojnie...

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.08.20 

wtorek, 18 sierpnia 2015

Wspomnienia z dzieciństwa

Poranny spacer wzdłuż rzeki Wisły
Przypomniał mi uśmiech dzieciny,
Który towarzyszył mi przy zabawie
Rzucając kaczki po rzece Wiśle.

Mewy zaczęły krążyć na de mną
Myśląc o posiłku bo były głodne
Litość wzięła mnie nad nimi
I rzuciłem im moje drugie śniadanie.

Słońce zaczęło mocniej prażyć
Nie chciało się iść do szkoły
Rozebrałem się i zanurzyłem w rzece
Swoje nagie ciało młodzieńcze.

Wspomina te chwile idąc wzdłuż Wisły
Podparty laseczką i pomocną ręką
I opowiadam o moim życiu
Jakie związane są z rzeką Wisłą

Aż dziw bierze jak się zasłuchała
Ta moja opiekunka i myślę sobie
Ze to co ja przeżyłem
Nie przeżyje dzisiejsza młodzież.

Choć też młodzi i z fantazją
To jednak czasy inne
I oprawa dzieciństwa
Jest bujniejsza od mojego.

Autor Jacek Marek Krawczyk


Kraków 2015.06.09

sobota, 15 sierpnia 2015

Kot

Szuru buru miał miał
miał miał szuru buru
Jeszcze głośniej miałczę
miał miał miał
Pewno ktoś mi coś da
za szuru buru miał miał miał.

Autor jacek marek krawczyk
Kraków 2015.08.15

piątek, 14 sierpnia 2015

A kiedy będziemy gotowi

A kiedy wzrok podnoszę
I patrzę ci prosto w oczy
Wtedy nieruchomieję
Tak jestem zakochany w tobie.

Napływa płomień miłości
Ciepło rozpala mnie
I pragnę się rozebrać,
Byś kochała mnie.

Iskierka twoja zamieni
Płomień w ogień,
Który rozgrzeje
Serce moje i twoje

Wzniesiemy się do nieba
Wolnością nasycimy się
A kiedy będziemy gotowi
To jak piórko spadniemy na ziemię.

I znów będziemy tak jak inni
Walczący by żyć,
Aby znów wznieś się do nieba
By poczuć miłości ogień.

Autor Jacek Marek Krawczyk

Kraków 2015.08.15

niedziela, 9 sierpnia 2015

Przyjaźń z Filipem

Gdy słońce prażyło i pewne było, że będzie popcorn do piwa ja czekając do fajerantu w sklepie nagle zobaczyłem jak dostojnie po schodach kroczy gołąb do mojego sklepu. Myślę sobie pewno chce mu się pić i spragniony, ale ponieważ byłem głodny i w ręku miałem kanapkę więc głupio by było gołąbka nie poczęstować. Zamknąłem sklep, aby na drugi dzień znowu go otworzyć w ten afrykański upał. Usłyszałem hejnał z wieży mariackiej i wtedy znowu wszedł gołą ten sam dostojnie po schodach do mojego sklepu. Oczywiście dałem mu picie i jedzenie i wtedy już wiedziałem, że się tak szybko go nie pozbędę. Postanowiłem nadać mu imię Filip, aby bardziej zacisnęły się więzi między nami i odtąd już codziennie przychodził do mnie Filip, albo na śniadanie, albo na obiad i czasami był tak bezczelny, że na wszystkie posiłki nie wyłączając z kolacją. Nastała zima, a po zimie wiosna i wtedy Filip przyprowadził panią pewno Filipową. Myślę sobie jeszcze mnie stań dwie gęby wyżywić, ale pewnego razu mój klient ofiarował się mi pomóc i zaczął przynosić pszenicę z domu. Nie wiem jak się to stało, ale Filip sprowadził sobie kumpli i wtedy zrozumiałem, że już nie dwa gołąbki, ale całe stado trzeba dokarmiać. Nic myślę sobie państwo Filipkowie jakoś sobie poradzą i przestałem karmić gołąbki i wtedy nie wiadomo skąd nie wiadomo jak pod moimi schodami zobaczyłem rannego gołębia i myślę sobie trzeba mu pomóc nie ma inne rady. No i tak ja ratuję gołębia a całe stado gołębi żeruje na tym i je wszystko co im dam. Nic myślę sobie wyzdrowieje odfrunie i będzie spokój i tak się stało. Minęło trzy dni i przychodzi do mnie po schodach dostojnie jak się domyślacie Filip. Zacząłem jak dawniej dokarmiać go i poić, lecz pewnego dnia chciałem sobie zażartować z Filipa i pytam się go „ To ty jesteś Filip?”. Gdy nagle jeszcze nie dokończyłem gdy całe stado gołębi sfrunęło pod schody. Nic kończę już moją opowieść na autentycznych faktach i pozdrawia wasz poeta Jacek Marek Krawczyk Kraków 2015.08.09

poniedziałek, 27 lipca 2015

Pragnienie moje











Dzisiaj, z samego rana
Zobaczę wschód słońca
I nim ukryje się za horyzontem
Ja doczekam się swojej wolności.

Krzyk rozniesie moją radość
Wśród dolin i gór
Nie spłoszy się nikt,
Lecz radość ogarnie wszystkich.

Wyjdę z ukrycia jak pisklę
I zacznę uczyć się latać,
By dotrzeć gdzie przystań
Gdzie serce zostawię.

Lecieć nie widząc lądu
Kierując się kompasem uczuć
Tak każdy pragnie by być
Tam gdzie kochają mnie.

Nie boję się przeciwnych wiatrów
Nie boję się błyskawic i burz
Pragnienie moje dotrzeć do celu
By czuć się wolny wśród swoich.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.07.28



piątek, 24 lipca 2015

Chciałbym być tym kim Ty jesteś












Przepraszam i nic nie mów więcej
Ja wiem, że zrobiłem źle
Chciałem być tym
Kim byłem i jestem
Lecz przed tobą
Byłem tylko aktorem,
Który gra do nauczonej roli.

Nie pytaj mnie dlaczego?
Byłaś jak suknia biała
A na twej szyi
Spoczywał brylant
Talizman piękna w czystości.

Zrobiłem błąd, przepraszam
Chciałem Ci zaimponować
Dając ten bursztyn z insektem
Był pięknie oprawiony,
Lecz miał tą skazę,
Którą ma ten kto ukrywa
Prawdę o sobie.

Odchodzisz ode mnie
Jak ptak ze złamanym skrzydłem
Szukając ratunku u ludzi
Z szlachetnym sercem,
Którzy potrafią poświęcić się
Dla innych nie uwłaszczając sobie.
Ich ludzkich słabych nawyków.

Przepraszam i jeszcze raz przepraszam
Weź ten bukiet białych róż
I połóż je na grobie swych rodziców,
W podzięce za czystość w wychowaniu
Ciebie...

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.07.24




wtorek, 21 lipca 2015

Opowieść gminna

Piorun z jasnego nieba
Uderzył w dach stodoły
Zapaliło się siano i zboże
A łuna rozświetliła wioskę.

Wszyscy pobiegli na ratunek
Tylko jeden chłopiec
Przyglądał się z daleka
Jak gore w wiosce i w łbach.

Minęły lata On wydoroślał
I nikt już nie pamiętał
Jak paliła się stodoła
Tylko On zapamiętał
Kto podpalił stodołę.

Pewnego razu spotkał podpalacza
I pewnym głosem zapytał
Dlaczego się nie przyznałeś?
On spojrzał na niego i powiedział.

A kim Ty jesteś?
Zwykłym człowiekiem
Ja zaś wójtem gminy
I co mi zrobisz
Gdy ja rządzę gminą.

Przeprosił grzecznie i dał mu
Złoty łańcuch,
Który zdjął ze swojej szyi
I wyjechał z kraju,
By móc świadczyć po jego śmierci.

Autor Jacek Marek Krawczyk

Kraków 2015.07.21

poniedziałek, 20 lipca 2015

Twoja miłość to sprawiła

Tyle słów, lecz trudno wyrazić
Jak bardzo Cię kocham
Choć na świecie tyle łez
Ja wiem, że obronisz mnie.

Tak chciałbym spotkać Cię
Powiedzieć to co myślę
Tak chciałbym kochać Cię,
By miłość przekazała bez słów
Ile krzywd spotkało mnie.

Nie pytaj się mnie
Czy byłem wierny?
Ty dobrze wierz,
Ze przecież życie nauczyło mnie
Tak iść by dojść do celu.

Choć nieraz zbaczałem z drogi
Choć nieraz okłamałem Cię
To jednak twa miłość
Zawsze kierowała mnie,
By iść tak jak ty chcesz.

Teraz lat mi przybyło
I wiem co to krzyż,
Lecz przecież bądź miłosierny
Jak ja gdy naśladowałem Cię
Przebaczając tym,
Którzy złamali serce me.

A kiedy stanę u wrót twoich
Przemilczę co to ból
Bo wiem, że będę zdrowy
I mówił jak twój wierny
Po to by żyć z Tobą.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.07.20





niedziela, 19 lipca 2015

Jest miłość i są przyjaciele

Jest miłość i są przyjaciele,
Lecz dalej szukam
Tej miłości, którą każdy pragnie
Tą natchnioną,
Tą wymarzoną,
Tą czystą.

Gdy nagle stanąłem
I zobaczyłem światło
Oślepiło mnie nie miłosiernie
I co! i znowu
Jestem człowiekiem
Takim jak wszyscy,
Który przeżył pół wieku

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.07.19




czwartek, 16 lipca 2015

Wyznanie poety

Wyznanie poety

Krótszy wydaje mi się dzień
Jeszcze dłuższa noc
Chciałoby się powiedzieć
Zycie ucieka z dnia na dzień
Mimo przeciwność losu.

Nic nie robię, lecz czasu ubywa
Siedzę w domu, nie pracuję
Od czasu do czasu coś napiszę
I nikt się mną nie interesuje
Choć każdy wie, to co ja nie wiem.

Twórczość moja jest interesująca
Ja tak sądzę, chciałoby się powiedzieć,
Ze mam talent, lecz nikogo to nie wzrusza
Wszyscy coś czytają, lecz czy mnie
To ja już sam nie wiem, cisza wokół mnie.

Udowadniać ja nie muszę że poetą jestem
Wszyscy wokół mnie się kręcą
Lecz nikt mi nie mówi
Czy ja dobrze piszę czy źle
Wiadomo lepiej milczeć i tak coś napisze.

Czasami gdy czytam wiersze lub widzę poetę
Myślę sobie, no!, on to poeta pełną gębą
Nic nie napisał mądrego, a chwalą go
Jakby sam był wieszczem
Lecz wokół mnie cisza tak to już bywa.

Więc myślę sobie, ale ja głupi!
Każdy się chyba domyśla dlaczego!?
Pisze na blogu nic nie mam za to
Dlaczego piszę!?.., bo jestem człowiekiem,
Który nie garnie pod siebie jak inni...


Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2015.07.17