piątek, 1 lipca 2011

Piosenka...

We dwoje idziemy przez życie.


Kto kocha ten myśli
Jak zboczyć z drogi
Którą idę przez życie
Kiedy jestem samotny.

Dwie obrączki na tacy
Lecz przysięga jednoczy
Tych co kochają się
Jak dwa gołąbki białe.

Lecz wybacz ja w śmiech
Ty ciągle mówisz kocham
Lecz ja głodny gdy myślę,
Kto poda dzisiaj obiad.


Oddalając się od tej miłości
Którą się chlubiłem
Gdy głód dokuczał mi
Gdy nikt nie podał do stołu.

Teraz ja wiem,
Ze miłość wspólna,
Lecz ja w śmiech
Kiedy ty wołasz daj pieniądze.

Och słońce moje
Ty świecisz jak ja głodny,
Lecz zachodzisz gdy ja nasycony
Więc wybacz i zrozum mnie
Że miłość to nie bajka, a samo życie
Kiedy brakuje nam tych pieniążków,
Kiedy miłość gaśnie
Gdy susza w naszym mieszkanku.

Kraków 2011.VII.1
Autor Jacek Marek Krawczyk.









Pytanie egzaminacyjne-matematyka

Jeżeli kura ma dwa jaja, to ile musi mieć mężczyzna, żeby była równa ilość?

                       Odpowiedź; a)dwa
                                           b)tyle ile ma kura.
                                           c)cztery
                                                                Autor Jacek Marek Krawczyk

Egzamin Maturalny 2011 Maj

                                      Egzamin Maturalny Maj 2011

A



                                                                           B





Pytanie; Która kura jest bez jaj?

Odpowiedź;    A;                        
                         B;
                         C; Zależy od orjentacji
Autor Jacek Marek Krawczyk

piątek, 3 czerwca 2011

Zofia i ksiądz XIV

Dziś Loreta ukończyła 40 lat. Nie chwaląc się przyjaciółka mojej Zofii. Przyszła i mówi Zofio pomóż ponieważ jestem taka zagubiona, że sama nie wiem co robić... Jacku pozwól... Ja..!, a cóż ja mogę poradzić tu trzeba cudu... Loreto czy ty wierzysz w Boga..? Może, może nie zaprzeczam i nie twierdzę... Loreto mówisz jak filozof... No przecież mówiłeś mi, że nic co ludzkie nie jest mi obce... E tam to tak mówił mi przy spowiedzi ksiądz... Ty kpisz zemnie ja mam iść do spowiedzi.... Wiesz zgłębiłaś filozofie pewno logiczną mówiąc mi dwuznacznie może, może i sam w rezultacie nie wiem czy ty jesteś tu gdzie jesteś czy też tobą rządzi opatrzność jak chorągiewką na wietrze...  Przecież jestem świadoma..! Normalnie funkcjonuję jak każdy człowiek... Tak, tak kali dać kali pić... No tego to już za dużo wmawiasz mi, że ja nie mam swojej tożsamości.... Może, może jesteś człowiekiem o małej wierze w samą siebie i właściwie to masz dwa bieguny, które odpychają się od siebie i może, może oczekujesz  ode mnie, że ja Ci powiem którą drogę wybrać... Przecież po to przyszłam, żeby się poradzić WAS...  Loreto wybacz, ale jak My mamy Ci pomóc jak Ty może, może nie zaprzeczasz i nie twierdzisz.... Łącząc wszystko w jedną całość i....  Ja się nie będę z wami kłóciła, ale powiedz gdzie Twój przyjaciel ksiądz to może On powie mi jaką drogą mam pójść... Brawo Loreto i.., zadzwonił dzwonek i wszedł On czyli ksiądz... Zofia krzyczy ratuj duszyczkę zbłąkaną.., ja puszczam Oko mówiąc zaproponuj jej spowiedź.., a On spojrzał i mówi...  Witam panią ... Loreta mi na imię... Ja szybko na bok biorę księdza i tłumaczę jej po co przyszła do nas Loreta.., a On mówi nie po to zgłębiam "Zofię", żeby nie poradzić sobie z tym problemem....   Wyprosił nas z pokoju.., oczywiście wyszliśmy i Zofia puszcza do mnie oko i już Ona zagląda przez dziurkę od klucza a ja słucham przez szklankę...  No tak Loreto ja co prawda jestem księdzem, ale Bóg Ci wybaczy jeżeli pomyślisz o tym, że jest miłosierny.. To znaczy, że miłuje mnie..? Nie córko to znaczy, że potrafi zrozumieć twoje postępowanie i.., i co!? Nie może, może.., ale trzeba wierzyć naprawdę i mieć jedną drogę czyli wiarę i postępować zgodnie z nią jak nas nauczał nasz Jezus Chrystus.... Ale.., ale ja.... Pamiętaj co znaczy miłosierdzie i módl się.., Od tego momentu masz jeden cel...To nie.., liczyć na to, że Bóg jest miłosierny.., ale pochylić czoło i mówić moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina... Dziękuje księdzu teraz wiem jak zgrzeszyłam.. i stał się cud zrozumiała swoje życie jak jedno pasmo sodomy i gomory.... Zapukałem i wszedłem z Zofią.., a ksiądz uśmiechnięty od ucha do ucha mówi No i stał się cud uwierzyła.., a ja się pytam w co? W Boga w Boga pewno tego miłosiernego.... Nie w Tego, lecz w Tego, który prostuje drogi gdy wie się kiedy się zgrzeszy i kiedy błądzi.... Autor Jacek Marek Krawczyk

wtorek, 31 maja 2011

Caly Ja: Wolność daje moc.

Caly Ja: Wolność daje moc.: "Wolność daje moc Los mój, lecz nie los Jak, kiedy jeszcze spałem. Sen, nic samo życie Jak, kiedy dzień Mimo to noc. Księżyc błyszczy..."

poniedziałek, 30 maja 2011

Caly Ja: Rzemieślnik

Caly Ja: Rzemieślnik: "Rzemieślnik Drzewo słojów w splot lat przeżytych Tych za i tych, które dojrzeją wzrastając Nadając kolory gdy jabłko dojrzewa Na drzewie..."

sobota, 28 maja 2011

Zofia i ksiądz XIII

Kochanie moja Zofio jak Ty ładnie wyglądasz, a do nas przychodzi ksiądz na obiad... Tak przychodzi i znowu trzeba obrus zmienić na biały, żeby wiedział, że u nas święto ponieważ niedziela... Spojrzałem na budzik i myślę sobie nastawię na godzinę 18.00 i oddam się swojemu hobby..  Usiadłem na fotelu i czytam oczywiście Dostojewskiego Zbrodnia i Kara myśląc o księdzu czy mógłby być taki ambitny, by móc po trupach dojść do kapłaństwa...  Gdy nagle zadzwonił dzwonek i otworzyłem Jemu czyli księdzu... Wszedł i mówi muszę usiąść na chwile by móc odpocząć od chaosu jaki panuje na zewnątrz... A proszę usiądź sobie i już zabieram książkę Zbrodnia i Kara gdy On spojrzał na mnie i mówi Ty czytasz o zbrodni i karze.. a tak czytam... No tak niedoceniony  pragnie świat ocalić od Caratu... A tak nie doceniony dlatego czytam i co.., ano myślę jak to się stało, że zostałeś księdzem... Nie wiesz ..? Powołał mnie sam Bóg bym mógł głosić o Nim... Wiesz, a mnie Powołał Bóg , abym się ożenił i wychował swoje dziecko... powołanie powołaniu nie równe.., no pewno Ty dostajesz, a ja zarabiam swoją pracą na życie.. No tak , ale zgłębiam filozofie i mam wykłady dla studentów...  Powiadasz filozofie wykładasz to może mi wytłumaczysz jak do tego doszło, że w zbrodniarzu zakochała się dziewczyna i poszła z nim na Sybir... No bo studiował , a raczej chciał studiować.., No właśnie filozofie życia... Wiec do czego zmierzasz... Własnie się zastanawiam czy przypadkiem nie miał powołania, ale zabrakło mu pieniędzy.... A jak wiesz cel uświęca środki.... Ty chyba na głowę upadłeś przecież nie możną po trupach dążyć i mordować dlatego, że ma się powołanie do wyższych celów... No właśnie powiedziałeś powołanie... I nagle zadzwonił Budzik. On popatrzył na mnie i mówi, a to co idziesz spać czy się dopiero obudziłeś? Obudzisz się jak zaraz zadzwoni telefon z zaproszeniem na wykład, lecz nie twój a mój o powołaniu...., ale kogo!?  Dostojewskiego... Tak i po to mnie zaprosiłeś żebym ci coś nieco powiedział o powołaniu.., e tam zaprosiłem Cie żeby powiedzieć, że się skonsultowałem z księdzem na temat powołania i.., a zresztą napijmy się kawy.... Do cholery wyłącz ten Budzik Jacku przecież dzwoni i dzwoni i dzwoni jakby chciał żebyśmy się wszyscy przebudzili.., a to dlaczego Zofio moja mądrość.., a no dlatego, że jak mamy demokracje to już każdy mówi, że ma powołanie być lekarzem.., nauczycielem.., sędzią.., a nawet księdzem.., tylko robotnik nic nie mówi.. ale za to pod zamkiem krzyczy precz z komuną jakby chciał obalić premiera a wskrzesić króla... Teraz ksiądz spojrzał na nas i mówi czas wyznacza.., czas naszego bytowania Tu na ziemi, ale czy czas wyznaczy nasze bytowanie w Niebie..? I wyłączył budzik mówiąc muszę już iść ponieważ Zofia moja mądrość mówi mi, że czasami cze ba dać czasu aby przyjaźń dojrzewała nie spotykając się za każdym razem kiedy budzik zadzwoni w naszym sercu... I oto chodzi Ty masz swój świat ja mam swój, a i tak dam wykład o powołaniu dla studentów.., lecz nie księdza, a polityka, który wie co znaczy decyzja polityczna, lub decyzja ekonomiczna lub gospodarcza.. To wreszcie ile on ten Polityk ma powołań..? Oj Zofia tyle ile myśli kłębi mu się w głowie by zdobyć wyborców...Autor jacek marek krawczyk

Zdjęcie roku 2011

                       Upadek Tero-daktyla...
                                             Autor Jacek Marek Krawczyk Kraków 2011.V.28

środa, 25 maja 2011

poniedziałek, 23 maja 2011

Zofia i ksiądz XII

Kiedy wsiadłem w autobus i jechałem przez żyzne pola do wsi Orbit On siedział przy mnie i ciągle mówił o tym jak cała rodzina wraz z gościmy świętować będzie wybranie drogi kapłańskiej.... Ja słuchałem, a żona Zofia siedząc za mną z synem słuchali... Więc myślę i pytam dociekliwie, a ilu będzie gości... Skromnie 222 z dzieci-mi.... Speszyłem się bo sam nie wiem po co jadę na te prymicje, ale żona z synem zaprotestowali i stanowczo powiedzieli My musimy być na tym ślubie z tobą czy tez nie, ale będziemy... I stało się nagle autobus stanął i kierowca mówi.., panowie popchać cze ba pod górkę bo nie wyjedziemy... Wszyscy wysiedli a On siedzi i czeka... No cóż mówi Zofia to ksiądz i nie wypada żeby pchał... Ja już ręką machnąłem i pcham wraz z pasażerami autobus gdy nagle zaczął padać deszcz tak gęsty, że w minutę byliśmy mokrzy czyli my pasażery oprócz kierowcy i  księdza... Ksiądz wyszedł z autobusu otworzył parasol i mówi.., jesteśmy na miejscu dalej pójdziemy pieszo wzdłuż lasu... On kroczy dumnie ja dziw gam walizki, żona dźwiga walizki i syn dźwiga reklamówki.... Nagle wyłoniła się wieś Orbit i uradowany On.., mówi jesteśmy na miejscu... Przywitali nas i On usiadł na honorowym miejscu, a my mokrzy na ławkach przy stole.., chciałem zaprotestować.., coś tam pod nosem mówiłem że chcemy się przebrać.., ale już na scenę wyszły dzieci i zaczęły śpiewać... I tak siedzimy obserwujemy i jemy.., a ja obserwując Jego dumnego jak paw ponieważ siedział na honorowym miejscu... Ranek nastał i po prymicjach On czyli ksiądz podziękował.., a my uściskali się serdecznie i jak przyszliśmy tak odeszliśmy czyli On kroczył pod parasolem.., ja dźwigałem walizkę.., żona dziw-gała walizkę.., a syn reklamówki.... Stoimy na przystanku i czekamy stoimy i czekamy stoimy i czekamy  i doczekaliśmy się 6 godzin stania na przystanku, a autobus nie przyjechał..  On teraz dopiero nas zaważył i mówi no zrób coś Jacku.., no zrób coś tak być nie może żebym Ja stał tak długo na przystanku... A ja spojrzałem na horyzont i widzę same góry.., wiec mówię wracajmy s powrotem ponieważ słońce zachodzi... No wybacz!Same głupoty Ci w głowie ja wrócić już nie mogę... Muszę jak najszybciej dotrzeć do miasta.... Spojrzałem na niego i pytam cichutko prawie do ucha..., A to dlaczego.., Też pytanie widziałeś żeby pielgrzym wracał się z powrotem z miejsca z którego właśnie wyszedł..., Zofia spojrzała i mówi o co właściwie chodzi księdzu.... Ja mysie i myślę i mówię nie ma innego wyjścia jak się przebrać w cywilne ciuchy i pójść piechotą do najbliższego zajazdu... Zofia spojrzała i mówi... Kobiety na lewo mężczyźni na prawo do przebieralni... Stanęliśmy na przystanku w nowych ubraniach a On zaczął do nas się uśmiechać i śpiewa Pieniążki kto ma ten jedzie autobusem a kto pieniążków nie ma ten idzie pieszo... A co ci tak wesoło... Widzisz czasami i ktoś musi podjąć decyzje za księdza.., aby mógł być sobą... No tak pewno Zofia szepnąwszy Ci do ucha, że jesteś mężczyzna i nabrałeś wigoru do... Tak to bywa czasami i kapłan nie pomoże gdy sutanny nie ma... No tak teraz to i chciałbyś autobus popchnąć i nieś walizki... a żebyś wiedział no to masz i dziwi gaj, a ja pójdę pierwszy i wyznaczę kierunek mojej pielgrzymki do .... Autor jacek marek krawczyk

czwartek, 19 maja 2011

Zofia i ksiądz XI

Przyszła poważna depresja dla mnie więc położyłem się na kozetce i zobaczyłę ją Zofię moja żonę, która wyjmowała z tornistra piłeczki pingpongowe i rureczki z Coli kupionej w Macdonaldzie.... Myślę sobie znów mój syn był  w lesie i zbierał w czynie gospodarności ekologicznej śmieci... Moja Zofia popatrzyła na mnie i mówi..., a co ty się tak wpatrujesz w te przedmioty... I nagle mnie olśniło powiedziała przedmioty, a nie śmieci... Podniosłem wysoko głowę i wstałem mówiąc kochanie tylko nie wyrzucaj tych przedmiotów ponieważ chcę im nadać symbol filozoficzny o jakim nawet Platon  nie marzył... Zofia czyli mądrość tak myślę nie myląc z Zofią mądrością księdza spojrzała na mnie i mówi; no kochany no to się popisz i pokaż synowi swoja inteligencję wrodzoną... Szybko wołam syna aby usiadł i patrzył co ja robię z jego skarbem... Zofia przynieść mi punktakt i młotek... I tak zacząłem tworzyć łańcuch schematu nowego ustroju ponieważ demokracja zalazła mi za skórę. Syn patrzy ja tłumaczę łącząc piłeczki za pomocą rureczek, a tu nagle dzwonek... Żona krzyczy ktoś nas podsłuchuje, że chcemy obalić ustrój.. e tam, otwórz i drzwi się otworzyły i wszedł On ksiądz z pomponem czarnym jak węgiel na jego dostojnej głowie.... A cóż wy tu robicie!? Tworzymy nowy ustrój i to jest węzeł kartograficzny, a ustrój będzie się nazywał Kartegen.... A gdzie przeczytałeś o tym ustroju chciałbym go zgłębić być może i sam Ojciec się nim zainteresuje.... E tam to ja tworzę łańcuch poszczególnych szczebli administracyjnych, które są nie zbędne w państwie... A cha rozumiem każda piłeczka pingpongowa oznacza komórkę macierzystą, a rureczki krwiobieg.... Jak byś mi czytał w myślach ponieważ ja niema takiej głowy a tym bardziej namiętności do Zofii czyli twojej mądrości.... Zapadła Cisza i nagle wszyscy wpatrzyli się w pompon księdza a On w mig pojął, że w piramidzie brak najważniejszego elementu pompona czarnego jak węgiel oznaczonego symbolem Najwyższego... Spojrzał na nas i powiedział poświecę się dla kościoła i zerwę ten pompon by móc ukoronować nowy ustrój Kartegen z Bogiem i w Bogu i z jego opatrznością nad państwem Kartogram....Autor Jacek Krawczyk

poniedziałek, 16 maja 2011

Zofia i ksiądz X

Przechadzałem się aleją czerwonych róż z moim przyjacielem ksiedzę gdy nagle ni to z pietruszki ni to za krzaków wybieg mężczyzna wołając Armagedon nadchodzi Armagedon nadchodzi módlcie się nim ogarnie was ciemność...  Ksiądz zbladł i popatrzył za biegnącym mężczyzną.... No i co ty na to? Ja, a cóż mogę powiedzieć..może to prorok, a może to wariat.... Sam nie wiem, ale zdarzały się przecież przepowiednie, które się sprawdziły... No tak.., jednak Zofia mnie ostrzegała przed tymi, którzy widzą, przeczuwają, lecz nie mają dowodów potwierdzić swojego świadectwa, że mówią prawdę.... Kiedy moja żona Zofia mówi, a ja z ironią przyjmuje jej monolog.., wtedy Ona mówi kochanie to jest cała prawda i musisz to przyjąć do wiadomości... Wiesz w tym coś jest przecież nikt nie wierzył za życia naszemu  Zbawicielowi, a po zmartwychpowstaniu wszyscy uwierzyli Ci co chcieli uwierzyć... E tam ja wiem jedno Zofia jest moją żoną, a zarazem przeciwieństwem mojego charakteru, a jednak się uzupełniamy... No tak, ale ja nie mogę być przeciwieństwem Jezusa tylko Go naśladować... I oto chodzi..., Zofię czyli mądrość wykorzystujemy.., a Jego naśladujemy... Wiec po co Ci ta filozofia pytam się Ja świecki..? Ty zgłębiłeś myśl chrześcijańska.., a Ja zgłębiłem myśl filozoficzną dla zaspokojenia światła wiedzy zawartej w słowie i w czynach tych co tą filozofię tworzyli i to jest dla mnie najważniejsze, ze jeżeli już jestem księdze to muszę jak Filozof naśladować i  wprowadzać w życie język słów.. Wiec tak: mówię i myślę mówię i żyję jak..? Wiesz ja chyba oszalej em przecież ty chcesz być doskonały przez tą twoją Zofię, a ja jedynie pragnę być normalny czyli taki jaki powinnyśmy być gdy zapytają się mnie czy świadomie przechodzisz przez swoje życie.., a ja odpowiem i z Twoją pomocą Boże przejdę.., lecz nie z tobą księże... Ty chyba nie wiesz co mówisz ja ksiądz i tylko ja dam Ci odpuszczenie twoich grzechów... Może masz racje, ale ja już mam obrońce.... a to jaką? Zofię moją żonę, która zna to co ty nie wiesz o mnie... Autor Jacek Krawczyk

niedziela, 15 maja 2011

Zofia i ksiądz IX

Wakacje.., więc pojadę z Zofią nad morze, a może i z moim przyjacielem księdzem...  Zofio zadzwoń do księdza i zapytaj się gdzie jedzie na wakacje, bo jak nie wie gdzie to może pojedzie z nami nad morze, ale jakie to się okaże w sierpniu. I już Zofia wykręcała numer gdy nagle wpadł nawet nie pukając On czyli ksiądz....  Przynoszę wam radosna nowinę, że znów zwycięży król Salomon nad swymi podanymi tak gwiazda zaświeciła, że może lub morze zaszumiało mi w głowie kiedy się obudziłem ze snu... I co? No właśnie dlatego przyszedłem do was żebyście mi wytłumaczyli mój sen ponieważ moja Zofia czyli mądrość nie rozumie snów świeckich, a tym bardziej królewskich ponieważ mi dane jest żyć w pokorze, a królowi rządzić swymi podanymi... No to się narobiło, mi się śnił kościół a tobie królestwo. Tak.., naprawdę, a kim byłeś w śnie? Ja.., powiem Ci na ucho Kardynałem, a Ty? Ja Królem.... A dziecko czyli nasz Marek słucha i widzi, słucha i widzi nas obydwóch w świetle promieni słońca jakie świecą przez okno i jak nie krzyknie. Co cesarskie oddaj Cesarzowi, a co Boskie oddaj Bogu.... A my jak zaczarowani równocześnie odpowiedzieliśmy.., ale który? On popatrzył na nas i mówi.. No tak starzy a głupi ponieważ  sen mara a Bóg wiara.... Obydwoje popatrzyliśmy na tego zuchwałego młodzieńca i ksiądz powoli zaczął mówić.... Zofia przynieś wykładnie snów tą po grecku.... Zofia szybko zdjęła z półki książkę i podała księdzu.., a ksiądz otworzywszy na stronie 110 zaczął czytać oczywiście po grecku. Wszyscy wpatrzeni w niego z podziwu.., aż tu nagle odezwał się Jacek może byś nam to przetłumaczył na nasz język... Popatrzył ksiądz na nas i powiedział czytać to każdy się nauczy, ale tłumaczyć to już nie każdy potrafi.... Wiec do czego zmierzasz? Ano do tego, że sen jak pismo klinowe ten tylko odgadnie kto doświadczył go w życiu i da świadectwo, że sen się sprawdził w życiu.... Więc do kogo się udać by nam wytłumaczył sen. I tu nagle odezwała się moja żona Zofia... Wiecie co moi kochani wam nie był w głowie król, ani kardynał tylko wasze ego, które podnieca was gdy pomyślicie kim byście chcieli być gdy ... autor Jacek Krawczyk

sobota, 14 maja 2011

Zofia i ksiądz VII

Zofio przecież Ci mówiłem, że dzisiaj przyjdzie do nas ksiądz, który wytłumaczy nam normy w PRL, a w Demokracji, bo ja jeszcze do tej pory nie rozumiem. Dzwonek zadzwonił pewno ksiądz przyszedł... Witam już wiem Jacek na czym polegają normy w PRL a w Demokracji. Pewno Cię Zofia natchnęła i olśniła swoją wiedzą. A tak, żebyś wiedział i to po drodze ponieważ idę sobie chodnikiem i .., cud się zdarzył zrozumiałem na czym polegają normy w PRL a w Demokracji. No, nie uwierzę.., mów. Więc tak za komuny kładziono płytki chodnikowe na początku małe więc i norma była mniejsza, aż tu nagle towarzysz mówi, a raczej woła podwyższyć normy i.., podwyższywszy zaczęli produkować większe płytki chodnikowe i tak norma zrosła 200 procent. No tak w tym jest trochę racji ponieważ komunę obalili Ci co kładli ten chodnik... Tak, ale mamy demokrację i idę chodnikiem przechodząc z komunistyczny na demokratyczny i co.., ano kostka brukowa taka mała, że norma wzrosła 300 procent i tak rozmyślając o filozofii doszedłem do wniosku, że Zofia, mam na myśli twoją żonę niejedne zedrze buty nim zobaczy kapitalizm w .... autor Jacek krawczyk

niedziela, 8 maja 2011

Zofia i ksiądz VIII

Ksiądz przyszedł do mnie wielce wzburzony i powiada No i co Jacek doczekałem się jestem niewolnikiem Zofii jak Filozof niewolnik...  Popatrzyłem na niego i myślę sobie wygląda na trzeźwego.., oczy mu nie gonią jak ćmie do światła i nawet cerę ma jasną na licach wiec powiadam. Widzem w tobie samego ducha twórczego i mądrość zofii, która cie wychowała na zwykłego kapłana i myślącego jak ksiądz z powołania doświadczonego przez mądrość duszpasterską i poznania empirycznego w literze słów tobie tylko znanych jak i mnie człowiekowi świeckiemu... Jak nie krzyknął, aż światło zgasło (Notabene moja żona zgasiła czyli Zofia) i mówi człowieku na cóż mi ta mądrość kiedy ja nie rozumiem modlitwy "Ojcze Nasz" a chodzi mi o zdanie i nie wódź nas na pokuszenie. Pytam się kto? Kto mas na wodzić na pokuszenie jak Bóg jest miłosierny dla nas... E tam dla mnie jest miłosierny a dla ciebie sam musisz dziwi-gać krzyż i jeszcze pod górę jak niewolnik sługa Boży pierwszy Chrześcijanin. Właśnie jestem niewolnikiem i proszę o większą pokorę dla mojej chuci "Zofii", która jest moją mądrością niepokorną i ciągle wymagająca od demie  mówiąc; więcej więcej więcej poznaj tej wiedzy tajemnej ukrytej w mej mądrości czyli "Filozofii Zofii." I co słuchasz i jesteś pokorny. No tak posłuchałem teraz już nie myślę o "Zofii" tylko o modlitwie i rozważaniu nad tajemnicami Boskimi.., i co jesteś chory bo uważasz się za niewolnika ponieważ nie możesz zapomnieć o "Zofii" tej mądrej filozofii. Tak... No zgrzeszyłeś bratku musisz iść do spowiedzi i wyznać swoje grzechy i nie lękać się "Zofii" tylko po prostu ją studiować i wyciągać wnioski i zapomnieć.., O czym.., bratku wszystko jest w twoich rękach Nie lękaj się tylko wyznaj swoje winy spowiednikowi, a będziesz zdrowy od pokus Tej "kobiety" Zofii, która wodzi cie na postronku jak baranka wśród owiec....autor Jacek Marek Krawczyk

sobota, 7 maja 2011

Zofia i ksiądz VI

Lodzia.., tak miała na imię moja przyjaciółka. Zwierzała mi się, że poszła do spowiedzi do mojego przyjaciela księdza i z płaczem przyszła do mnie skarżąc się,że nie dostała rozgrzeszenia. Pytam się jej troszeczkę poważnie i z pewną nutą zazdrości, ponieważ  mi ksiądz dał rozgrzeszenie, co się stało Lodziu? A Ona w płacz  i mówi, "to twoja wina!" Po co ja cię posłuchałam. Mówiłeś taki uczony, rozumiejąc ludzi i nawet uprawia Filozofię to i "Nic nie jest mu obce". No tak, mówiłem, że kocha się w Zofii czyli w mądrości, ale czy ja mówiłem, że jest taki mądry aby nie dać rozgrzeszenia. Może się przesłyszałaś i nie dosłyszałaś jak Ci wybacza w imieniu Boga. Przecież  wiesz ja mam słuch doskonały. Więc o co Ci chodzi?. Jak to o co! Chodzi mi o to, że poszłam do spowiedzi mając za mądrego spowiednika. Myślałam, że jak uprawia Filozofię to i będzie myślał jak Fiozof, a On co!, mówio mi o jakiś prawdach wiary, o jakimś dekalogu i pytam się gdzie, jak i co i po co uczy sie tej zasranej Filozofii?  Wiesz Lodzi przecież ja nie chciałem Ci zrobić krzywdy. Prosiłaś mnie abym po znajomości poprosił księdza by Cię wyspowiadał i co.., wyspowiadał Cię.., a ty do mnie z pretensjami, że nie  dał Ci rozgrzeszenia. Pzcież mówiłem Ci, że Filozofię traktuje jak swoją kobietę, ba jak żonę. Ponadto podkresliłem, że pragnie posiąć najwyższy stopień duchowy więc kogo miałem Ci polecić!!? Kanonika...  Zresztą nie chwaląc się i mi dał rozgrzeszenie.. Tobie!? Nie uwieżę! Przecież to nie możliwe Ty pisarz i piszerz takie porno, że nawet dzieci płaczą gdy czytają... No tak Lodziu pisać a żyć to jest różnica. Jak ja chciałbym tak żyć jak piszę to bym był Super Men noszący na sobie spódnice mini z plastyku, biust miał bym z silikonu i nosił brodę, a czy ja tak wygladam. No tak, przepraszam, a czy nie polecił byś mi innego księdza tylko idiotę.... wybacz nie znam takiego, ale wysztko w rekach najwyższego powodzenia Lodzi...
                                                                                   Autor Jacek Marek Krawczyk

piątek, 6 maja 2011

Podziękowanie

Dziękuję wszystkim Polakom, którzy przyczynili się do odnalezienia mojego Paszportu Autor Jacek Marek Krawczyk

czwartek, 5 maja 2011

Photo Ja: Photo Ja: Caly Ja: Złota myśl.., Czin czan ping......

Photo Ja: Photo Ja: Caly Ja: Złota myśl.., Czin czan ping......: "Photo Ja: Caly Ja: Złota myśl.., Czin czan ping... : 'Caly Ja: Złota myśl.., Czin czan ping... : 'Stojąc na rozdrożu co wybrać między dniem,..."

Photo Ja: Caly Ja: Złota myśl.., Czin czan ping...

Photo Ja: Caly Ja: Złota myśl.., Czin czan ping...: "Caly Ja: Złota myśl.., Czin czan ping... : 'Stojąc na rozdrożu co wybrać między dniem, a nocą, a może świt? ..."

Uwaga ! ! !

Skradziono mi paszport na wszystkie kraje świata... Urodzony 1962 rok styczeń 22 na nazwisku Jacek Marek Krawczyk syn Władysława i Danieli
                                             Autor Jacek Marek Krawczyk

UwagaIIII

Skradziono mi paszport na wszystkie kraje świata... Urodzony 1962 rok styczeń 22 na nazwisku Jacek Marek Krawczyk syn Władysława i Danieli
                                             Autor Jacek Marek Krawczyk

piątek, 29 kwietnia 2011

Szkic

Kraków 2007.IV.25
I inna jest ta miłość gdy nie znasz siebie...



Kiedy wspominam ten pierwszy raz kiedy dotarło do mnie, że jestem mężczyzną, który nie tylko ma, ale może i być ojcem tego wspólnego dziecka, które pocznie jego wybranka zrozumiałem, że nadszedł czas na decyzję...
Decyzja dotycząca mojego libido, które muszę ukierunkować na tą osobę, którą pokocham w moim sercu. Jednak jak i gdzie?, kiedy Dusza pragnie, a organizm wymaga abym się... No właśnie i tu dotarło do mnie, że zaczął się dramat spowodowany przez hormony oczywiście moje, a nie tej, której szukam.
Wszystko było ładne i „śmieszne” i jakby wysublimowane do pierwszego mojego spotkania z tą, której jeszcze nie miałem, a już ją sobie wyobrażałem w swoim umyśle. Jednak myśl moja wieczorem, a ta koleżeńska przyjaźń doprowadziła do tego, że bardziej lubiałę przebywać z moimi kolegami niż z wybranką, której jeszcze nie miałem, ale już ją widziałem w snach...
Sny.., moje przekleństwo przez zawierzenie Bogu, który wymaga ode mnie czystości serca. Czystość, ale Duszy mojej oczywiście, ale czy można Duszę oddzielić od ciała- myśl oplątała mnie w moje sidła niczym pająk muchę...
Teraz spowiedź ratuje mnie przed dualizmem mojego ja, ale czystość jest, a ciało wymaga i pręży się niczym lew do lwicy. Zacząłem jak moi koledzy poprostu wymyślać słownie o tej, którą miałem w swojej głowie dziewczynę i co z nią robiłem sublimując, aż do granic, żeby nie wypaś na macza, który pragnie i dostaje każdą bez grosza przy sobie...
Chłopak to jednak nie dziewczyna i może.., ale cóż takie życie przecież nie będę mnichem i mogę sobie pofolgować w tej rozkoszy, która daje mi odprężenie przed snem. Teraz to już nawet mój spowiednik łapie się za głowę i wysyła mnie na drogę krzyżową mówiąc, że ten kto na wojnie.., to był wielkim tchórzem. Więc myślę sobie co mam robić być lwem i wyruszyć na podbój lwicy, czy też spocząć na tym Onanie, którego Bóg przeklął za marnowanie swojego nasienia...
Bóg wymaga, ksiądz wymaga, matka wymaga, a ja sam z moimi problemem. Chyba oszaleję myślę sobie. Wszyscy wołają żyj w czystości, a ja przecież myję ręce przed każdym posiłkiem więc skąd te uwagi? Teraz to już nie wytrzymałem i myślę sobie porozmawiam o tym z Jackiem moim najlepszym kolegą. Poszedłem niby to z problemem matematycznym i mówię wprost „Słuchaj Jacek jak ty wytrzymujesz bez dziewczyny?” On spojrzał na mnie z góry i mówi „Coś ty się z chorągiewki urwał i fruwasz z wiatrem jak wiatr zawieje!.” Ano nie, mam swoje sposoby, ale wszyscy wołają żyj w czystości. On usiadłwszy na wersalce spojrzał na mnie z dołu i mówi „Jak tak dalej będzie to będę miał kolegę biskupa.” No wiesz ja grzeszę, ale spowiedź itd. „Więc o co ci chodzi przecież każdy ma potrzeby, a jak z tym sobie poradzisz to już twoja sprawa, a nie twoich bliskich.” Więc co mam robić? „Kurwa Ty jesteś nie normalny! Mówisz jakby Wielki Brat cię obserwował i napuszał raz demona a raz anioła.” No nie, ale wszyscy mówią żyj w czystości i miej honor bacząc na rodzinę. „Słuchaj poradzę tobie, Ty się lepiej zastanów czy znasz siebie i swoje ciało, a potem czy ty jesteś świadomy swojego ja, które mówi co mam robić gdy jesteś w ukropie kąpiąc się pod prysznicem.” No, właśnie reguluję kurki, abym mógł dopasować wodę jaka mi odpowiada, aby móc się wykąpać i znowu być czysty... „No właśnie koleś zaczynasz kumać więc kumaj i nie zawracaj mi głowy swoim problemem seksualnym.”
Teraz ja spoglądam na swoje dziecko i myślę czysty czy też brudny i od czasu mówię czas do kąpieli, aby zmyć brudy...
Jacek Krawczyk

niedziela, 24 kwietnia 2011

Ma piosenka sercu bliska mi z Tomiku mojego...

-2-
Spis treści w tomiku „Ma piosenka sercu mi bliska”
Tytuł piosenki Strona
Ile w piosence młodości 3.

Troszeczkę poważniej o wspólnym życiu 4.

Niech żyje nam... 5.

Pieniążek 6.

Tańczcie, tańcz spokojnie my wam gramy 7.

Aleja czerwonych róż... 8.

Lolita sercu mi... 9.

Gdy słowo wzięło górę nad rozumem... 10.

Oj Jacku! 11.

Nić więzi 12.

Jabłko kusi kochankę gdy myśli o lubym 13.

Och 13-ty! 14.

Żółte tulipany 15.

Myśl moja przeze mnie przemawia 16.

Sen o miłości 17.

Na cóż Ci Boże mój kielich goryczy? 18.

Śpiew mój dziecinny dla moich bliskich 19.

Ty myśl Ja będę rządził 20.

Och Jack 21.

Oj Wacku 22.

Cygański grajku za grosz 23.

Nauka tańca 24.

Winogrona soczyste zbierałem 25.

Zafascynowani 26.

Piosenka dla mojej córeczki 27.
-3-


Ile w piosence młodości

Zauroczyła mnie moja przyjaciółka swą sukienką podwiązkę odsłaniając,
A moje oczka zaiskrzyły niczym jastrząb spadający na gołębia.
Oj! Moja luba serce mi wskazało jak bardzo kocham Cię.

Ref;
Nie bierz tego sobie do serca jak bardzo lubię Cię
Jednak me serce pokochało żołnierzyka, który na wojence jest.

Nie, nie nie zapomnę Ci twych łez, wylanych żegnając brata bliskiego sercu mi.
Jednak ma kochana serce mi wskazało, a brat daleko na wojence śni.
O tym co, nigdy moja luba nie przyrzekałaś mi.

Ref;
Nie bierz tego sobie do serca jak bardzo lubię Cię
Jednak me serce pokochało żołnierzyka, który na wojence jest.

Moja przyjaciółko, że tak rzeknę Ci, wystawiłem Cię na próbę,
bo brat bliski sercu mi. Ty mu przysięgałaś jak brat w wojsku był,
ale mnie nie pokochałaś bo serduszko nie biło Ci.

Ref;
Nie bierz tego sobie do serca jak bardzo lubię Cię
Jednak me serce pokochało żołnierzyka, który na wojence jest.

Mam dla Ciebie wiadomość, że mój brat wraca do kraju
napalony jak młody byk. Więc pobiegnij, zostaw w diabli mnie
I zaśpiewaj tą piosenkę, którą śpiewałaś mi;
Nie bierz tego sobie do serca jak bardzo lubię Cię
Jednak me serce żołnierzyka pokochało, który na wojence jest.
Kraków 2006.XI.4
Jacek Krawczyk


ps; Dla pocieszenia żołnierzyków w Iraku i Afganistanie od Jacka















-4-


Troszeczkę poważniej o wspólnym życiu

Rozkwita mak-kwiat w naszym sercu znak,
Że kochamy się jak dwa gołąbki złączone obrączką.
Naszego zjednoczonego serca ku temu co życiem wspólnym jest
Naszego życia drogi miłości szlak przez zakręty wspólnych trosk.
Łączących przeżycia nasze przez wylanie łez by dopasować się.

Ref:
Kto kocha nie błądzi, kto kocha rozumie, kto kocha liczy na wspólny los.
Wśród gaju oliwek mądrości życia przeżytych wspólnych trosk.

Nie załamuj się! Nie przeklinaj się! Niemów nigdy że zapomniałeś mnie.
Nie załamuj się! Nie przeklinaj mnie. Nie mów nigdy że zapomniałaś mnie
Mimo to myśleliśmy my, o tym co najdroższe w sercu naszym.
Wspólny wychuchany wypieszczony niemowlak naszej krwi.

Ref;
Kto kocha nie błądzi, kto kocha rozumie, kto kocha liczy na wspólny los.
Wśród gaju oliwek mądrości życia przeżycia wspólnych trosk.

Teraz ja i ty wspólnym życiem idziemy przez zboże naszych plonów miłości.
Ku temu co skarbem jest, mak czerwony ozdabiający łany zbóż
Naszej wspólnej pracy przez złączenie ściśniętych serdecznych rąk.
Wspominając jak wyrastał mak-kłos pszenicy chleba naszego pracy rąk.

Ref;
Kto kocha nie błądzi, kto kocha rozumie, kto kocha liczy na wspólny los.
Wśród gaju oliwek mądrości życia przeżycia wspólnych trosk.
Kraków 2006.XI.11
Jacek Krawczyk

Umorzono ponieważ ta samą treść może dwóch pisać...i co pytam się???

Jacek Krawezyk Iraków 2010.1X1,21
51-^22 IEA10W
ul. Powstańców
D® Prokuratury Rejonowego Kraków-Sródiaieśeie
Kraków ta* Mosięzaieza 2
Zwracam się z uprzejzaą prośbą o szezęśeie postępowanie przeciwko reżyserowi Jłm 3ieridant który naruszył praw© autorskie wyreżyserowawszy f ii® pod tytułem "Bracia" aa podstawi® aojego wiersza "Ile w piosence młodości," napisany na blogu Jaeek«"43-43«blog»ołiet«pl w stronie internetowej httpf//J®eek-4$-43«bloe.oiiet,pl/ w PGC6.XI»4
Uzasadnienie
Pisząc blog miałem na uwedze, że ktoś doceni
pomysły wyrażające się w aojej twórczości i dostań
propozycj do wydrukowania m jej twórczości. Jednak
po czterech łatach aojej twórczości eksponowanej na
blogu Jseek-4-3-43»blogt,onet«pl nie doczekałem ei-:
żadnej propozycji, a przeczucie mówiło »it że wszyscy
którzy czytają mój błog czerpią wzorce do swojej twórczości.
Teraz czytając miesięcznik "Meas»Health" nrlP /7V Grudzień 2G10
na stronie 38 w artykule "Zima dla eiekawa*ych" czytara
recenaje flisu ptt"Braeie% które t^ recenzje świadczy
o scenarjuazu Jaki przedatawiłen w ałoi® w^fw wierszu *

eekJMace^c Krasrczyk
• •*••*••**•,• •• •••«•/
podpis ^^ ^ /
/'•
Załąeanikit czasopismo BM«i• sHeelth" Kr 1? /?5/ Grudzień 2O1C)
Kój wiersz "Ile w piosence młodo .".ci"

I co pytam się kto tu idiota.... Fragment "Matni" i do tej pory graja idiotów w Polsce...

Jadąc tramwajem byłem zamyślony nad snem, który po przebudzeniu nie dał mi ponownie zasnąć w nocy. Myślałem sen jak sen. Czy sen musi być wyrocznią losu? Zadałem sobie to pytanie. Przecież wiele razy mi się śniły różne historie i co prawda nie przywiązywałem do tego uwagi jednak w zależności od snu, albo miałem kiepski dzień, albo radosny. Moje samopoczucie po snach utwierdzało mnie w przekonaniu, że jednak sen ma jakiś wpływ na człowieka. W każdym bądź razie przez sen można mieć dzień po przebudzeniu inny od pozostałych dni. Już sam fakt, że myślę o śnie musiał wpłynąć na moją psychikę. Stało się jasne, że jeżeli myślę o tym co wydarzyło się dzisiejszej nocy to musiało dotyczyć mnie bezpośrednio, czyli było moje podświadome Ja, które wykluło się właśnie w śnie dzisiejszej nocy. Nawet nie przypuszczałem, że pragnę od życia czegoś więcej niż to co mam. Co prawda będąc dzieckiem miałem duże ambicje dokonać czynu, który by mnie wyróżniał z tłumu rówieśników dając poczucie sukcesu na miarę mistrza o którym się mówi, że jest osobą, która spełnia swoje marzenia przez swoją determinującą pracę. Jednak nic sobie nie mogę zarzucić, że Ja się nie starałem. Przecież moja praca w tym kierunku, żeby się wyróżnić była też determinacja, dlatego tak bardzo chciałem czy to w sporcie, czy to w nauce być najlepszy. Jednak nie tylko trzeba chcieć, ale trzeba mieć predyspozycje zarówno fizyczne jak i psychiczne. Będąc młody nie zastanawiałem się nad tym, tylko chciałem być pierwszy. Moje porażki przypisywałem sobie mej nieudolnej pracy nad samym sobą. Teraz rozumiem, że mimo wychowania przez rodziców, nauczycieli i społeczeństwa trzeba również wychowywać się przez swoją własną pracę nad samym sobą, a po to tylko, żeby mieć swoją tożsamość, która dawałaby mi pewność, że Ja to jestem Ja, który wie na co go stać. Jest to o tyle ważne, że jeżeli znam siebie to wiem na co mnie stać i nie zrywam gruszek na wierzbie dla samej idei. Wracając myślą do dzieciństwa to nie wyróżniłem się, ale byłem przeciętny tak jak większość ludzi, którzy nie byli tytułem pierwszych stron gazet, ale poprostu żyli i robili to co do nich należało starając się jakość przetrwać na wyznaczonym odcinku pracy i prowadzić życie osobiste w miarę poprawnie według zasad społeczeństwa zdrowego. Jednak teraz mój sen przyczynił się do tego, że coś się zachwiało w moim jestestwie. Na razie byłem pod wrażeniem snu, który przyczynił się do tego, że moje myśli krążyły wokół jednego pytania. Czy coś się teraz wydarzy bez mojego przyzwolenia na bieg wydarzeń? Mój niepokój świadczył o tym, że wszystko było tak realne w moim śnie, że teraz postanowiłem czekać na dalszy bieg wydarzeń z myślą, że zapanuję nad sytuacją i wybrnę z matni.

Wprowadzając się do dobrego humoru przez pozytywne myślenie nagle stwierdziłem, że nie jestem sam w tramwaju, tylko wokół mnie jest pełno ludzi. Zacząłem się rozglądać wokół siebie stwierdzając, że twarze wokół mnie są mi obce, ale jednak wiąże mnie z nimi to, że tak jak Ja jadę w określonym kierunku tak i Oni dokądś zmierzają. Nagle poczułem się nieswojo tak patrząc na ludzi zaglądając im w oczy. Już miałem zacząć patrzeć na widok z okna tramwaju gdy nagle jedna osoba jakby mi się przyglądała. Poczułem lekki niepokój i wtedy zrozumiałem, że muszę jak najszybciej wysiąść na pierwszym przystanku, żeby pozbyć się ciekawskiego mojej osoby. Tramwaj powoli zwalniał przed przystankiem, a ja jeszcze ukradkiem spojrzałem na tego pana i o zgroza On cały czas mnie obserwował. Pośpiesznie wysiadłem z tramwaju na przystanku i poszedłem przed siebie nie odwracając się z nadzieją, że nie pójdzie za mną. Nagle stwierdziłem, że muszę stanąć przed wystawą i popatrzeć w szybę czy mnie nie śledzi tajemniczy pan. Udając, że oglądam wystawę szukałem odbicia na szybie wystawy. No nie, On idzie w moim kierunku! Pomyślałem, co teraz robić? No nic trzeba go zgubić. Nie chciałbym żeby się dowiedział gdzie pracuję. Spojrzałem na zegarek, była godzina 7.30. Już nie mam za dużo czasu, ale cóż robić wpierw go zgubię, a później pójdę do pracy, żebym się tylko nie spóźnił do pracy, bo będę miał kłopoty. Szybko ruszyłem w kierunku parku. Wiedziałem, że za parkiem jest stary budynek przez który jak się przejdzie przez podwórko to jest się już na innej ulicy. Nie oglądając się za siebie zacząłem biec. Wpadłem do bramy zdyszany i biegnąc przez podwórko wybiegłem na drugą ulicę. Dopiero teraz się oglądnąłem czy zgubiłem swojego prześladowcę. Nerwowo rozglądałem się po ulicy jednak go już nie widziałem. Odetchnąłem z ulgą, jestem bezpieczny pomyślałem. Szybkim krokiem wszedłem do mojego biura. Spojrzałem na zegarek była godzina 8.30. Niestety spóźniłem się, ale to nic powiem, że zepsuł się tramwaj i musiałem czekać na następny, może mnie szef zrozumie i nie wyciągnie konsekwencji z mojego spóźnienia. Wszyscy moi współpracownicy byli już w biurze i zauważyłem, że mnie bacznie obserwują. Przywitałem się z kolegami z pracy i usiadłem za swoim biurkiem przeglądając umowy zawarte o pożyczkę z naszymi klientami. Serce mi biło trochę szybciej, ale wracałem do siebie. Kierownik mnie nie wzywał to może mi się udało, a no cóż zobaczymy, byle by przetrwać do





-3-
szesnastej. Dochodziła godzina końca pracy i już myślałem, że zostanie nie zauważone moje spóźnienie gdy nagle stanął przede mną kierownik i poprosił mnie do siebie.
Proszę usiąść panie Marku. Wie pan dlaczego pana wezwałem?
Tak, ale ja chciałem się wytłumaczyć. To nie była moja wina...
Widzi pan, my tu w banku musimy być zespołem zgranym, kreatywnym...
Przerywając mojemu przełożonemu prawie, że krzyknąłem. Ja bardzo przepraszam, ale tramwaj się zepsuł i musiałem czekać na następny.
Panie Marku niech się pan uspokoi. Mi nie oto chodzi, a właściwie..? Widzi pan, będziemy mieli komisję, która będzie oceniała naszą pracę i sprawdzała dokumenty. Czy może pan powiedzieć z czystym sumieniem, że dokumenty w sprawie umów ma pan w porządku.
Ależ oczywiście! Ja staram się jak mogę i nawet nieraz kilka razy przeglądam umowy czy wszystkie formalności są w porządku.
To właśnie chciałem od pana usłyszeć. Życzę miłego popołudnia panie Marku. Dziękuję, dowidzenia.
Dowidzenia, odpowiedziałem tonem przyjaznym do mojego kierownika.
Idąc do tramwaju usiłowałem sobie przypomnieć czy rzeczywiście mam poukładane dokumenty umów bankowych, ale nic nie budziło mojej wątpliwości co do mojej pracy. Zbliżają się wakacje i chociaż żona pojedzie z moją córką do Pustkowia, to jednak wcale się tym nie martwię. Bądź co już jesteśmy 13 lat w związku małżeńskim i wypadało by odpocząć od rodziny. Będę przez cały miesiąc lipiec sam. Będę mógł się oddać swoim ulubionym rozrywką i zacznę czytać te kupione odłożone książki, które kupiłem, a tylko je pobieżnie przeglądałem. Pracując i wypełniając obowiązki w domu i w pracy ciągle mnie czas pogania, ale w lipcu będę panem swojego czasu. Jeszcze mnie trochę zaniepokoiła kontrola, która ma być w banku, ale myślę, że nie znajdą żadnych uchybień i napiszą pozytywną opinię o moim banku.


Dzień dobry kochanie. Jak ci minął dzień, zagadałem moją żonę.
Dobrze, właściwie to nic się nie wydarzyło. Muszę przygotować rzeczy do Pustkowa. Wyprać, poprasować... Więc podgrzej sobie obiad i zajmij się sobą. Ja mam dużo pracy. A cha byłabym zapomniała, dzwonił do ciebie pan. Nie podał nazwiska. Powiedział, że później zadzwoni dodając, „Niech się pani nie martwi mąż pani na pewno mnie pozna po głosie”.
I to wszystko!?
Tak.
Któż to mógł dzwonić będąc taki tajemniczy? Dowiem się jak ponownie zadzwoni. Córeczka gdzie jest?
Poszła do koleżanki, o godzinie 19 ma wrócić. Zajmij się sobą kochanie Ja muszę zabierać się do pracy.


Jedząc obiad przypomniała mi się moja ucieczka przed nieznajomym mężczyzną, a teraz telefon do mnie. Nic z tego nie rozumiem i tylko tłumiłem przed sobą myśl, że może jestem inwigilowany przez Urząd Ochrony Państwa. Nie, to nie możliwe. Przecież nic nie mam na sumieniu, co by mi nie dawało spać po nocach. Jednak pamiętam zdarzenie w którym policja antyterrorystyczna wkroczyła do mieszkania wyłamując drzwi i kładąc na podłodze ojca przy swoich dzieciach zakuwając w kajdanki. Oczywiście później się wyjaśniło, że to pomyłka, ale co przeszedł ten mężczyzna tylko On o tym wie najlepiej i dzieci. Może jestem o coś podejrzany? Może ktoś napisał anonim do władz na mnie? Czy mam jakiś wrogów? Nie, wydaje mi się, że nie. Zawsze wszystkim sąsiadom mówię dzień dobry, a nawet czasami porozmawiam. Więc skąd ten lęk o siebie? Poprzedniej nocy się nie wyspałem, to tą noc powinę przespać zasypiając jak kamień i mam nadzieję, że się wyśpię budząc się rześki i wyspany, bez trosk o siebie. Nie nadaremnie mówił mi mój lekarz, że noc przespana to zdrowie lepsze i spokojny dzień.


Dzień dobry Tatusiu. Jak minął Ci dzień?
O moja córeczka przyszła. Daj całusa. Nie chciałem mówić mojej córeczce o trapiących mnie problemach, więc powiedziałem. Tak jak inne, bez spięć i napięć.
Tatusiu nie będzie Ci smutno, że nie jedziesz z nami nad morze?
Córeczko będę do was dzwonił codziennie więc bądź spokojna. Najważniejsze żebyś z mamą odpoczęła i nawdychała się jodu tak potrzebnemu organizmowi. Szkoła dobiega końca, jeszcze dwa tygodnie i dostaniesz świadectwo, które będzie twoją wizytówką twojej pracy. Jaką masz średnią z przedmiotów?
Już Ci przecież mówiłam Tato, że 4,5
Tak, rzeczywiście. Jestem z ciebie dumny moja córeczko. Myślę, że zasłużyłaś na te wakacje z mamą i muszę Ci przyznać, że będę za tobą i mamą tęsknił. Lecz nic się nie martw przetrwam ten miesiąc spokojnie czekając na was.


-4-
Oj mój tatusiu jakiś Ty dzielny. Idę pomóc mamie.
Ok.

Olu idę się umyć i położę się spać. Czy będę Ci potrzebny?
Nie Marku. Jak jesteś zmęczony to się połóż, ja jeszcze muszę rzeczy spakować, uporządkować i też się później położę spać.

Olu idę się umyć i położę się spać. Czy będę Ci potrzebny?
Nie Marku. Jak jesteś zmęczony to się połóż. Ja jeszcze muszę rzeczy spakować, uporządkować i też się później położę spać.

Jednak nikt nie zadzwonił, a jest już godzina 21. Może to była pomyłka, nic trzeba zasnąć z myślą, że nic mi się niedobrego nie przyśni.

Marku! Marku obudź się, ktoś jest na balkonie.
Kto!?, co, o co chodzi!?
Patrz widać cień przez rolety. To chyba jakiś mężczyzna, zrób coś. Tylko nie otwieraj balkonu.

Podszedłem do rolety, odsłoniłem okno i zawołałem.

Co Pan robi na moim balkonie!?
Przepraszam, ale pomyliłem balkony, już mnie niema i jak wszedł na balkon tak zeszedł nieznajomy mężczyzna.

Ale się wystraszyłam Marku. Chwała Bogu, że sobie poszedł. Może to był złodziej i myślał, że nikogo w domu nie ma.
Nie wiem kto to był, ale też najadłem się strachu. Myślę, że rzeczywiście pomylił balkony, chyba, że chciał nas okraś, a może to był..., e nie, myślę, że rzeczywiście pomylił balkony. Chodzimy spać.
Tak śpijmy. Spokojnej nocy.
Śpij spokojnie, ja jeszcze trochę poczuwam i też będę się starał zasnąć.
Dobrze, tylko zbyt długo nie czuwaj, żebyś się wyspał do jutra. Dobranoc kochanie.
Dobranoc.

Teraz mi zaczęły myśli kłębić się w głowie. Nie wiedziałem co mam robić. Zarzucałem sobie błąd, który popełniłem. Przecież mogłem zadzwonić po policję, ale myślę, że by go nie złapali. Kim był ten mężczyzna? Widziałem go pierwszy raz w życiu. Może chciał założyć podsłuch, albo kamerę, ale po co? Wszystkie te wydarzenia dzisiejszego dnia i w nocy potwierdzają jedno, to nie może być przypadek. Stałem się ośrodkiem zainteresowania służb wywiadowczych, o Boże! Przecież już zaczynają wciągać w te wydarzenia moją rodzinę. A jeżeli to jest gang gangsterów, którzy będą chcieli wymusić na mnie korzystną umowę o pożyczkę inwestycyjną. Muszę iść na Policję, ale co ja im powiem jeżeli to są moje przypuszczenia, a dowodów brak. Jednak Ola mogłaby potwierdzić, że widziała na naszym balkonie mężczyznę. Myślę jednak, że w tym przypadku jestem osamotniony. Musze coś postanowić, zareagować. Jeżeli znajdę się w sytuacji w oko w oko to nie będę uciekał tylko postaram się wydusić od prześladowcy dlaczego mną się zainteresował. Mam w kuchni nóż sprężynowy może go nosić przy sobie, a w razie konieczności będę miał się czym bronić. Nóż, krew, śmierć, nie, lepiej nóż niech pozostanie tam gdzie jest. Najważniejsze jest żeby Ola i córka byli bezpieczni. Na szczęście wyjeżdżają do Pustkowa więc cała uwaga nietykalnych zwróci się na mnie. Będę miał cały miesiąc na rozwiązanie zagadki. Jednak ja na razie nie mogę zrobić żadnego ruchu, ale przyjdzie czas, że zacznę działać jeżeli tylko będę miał więcej informacji o moich prześladowcach. Która to już godzina? Czwarta, no to następna noc zerwana. Musze zacząć liczyć barany i chociaż przespać się te trzy godziny. Baran pierwszy, baran drugi, baran trzeci...

Jak ja wyglądam w tym lustrze, oczy podkrążone, wzrok mętny, jakbym pił całą noc, włosy rozczochrane. Muszę wziąć prysznic, ogolić się i gnać do pracy, tym bardziej, że dzisiaj nie mogę się spóźnić ponieważ mamy kontrolę.
Olu zrób kawę i śniadanie.
Kawa jest już zrobiona, a śniadanie czeka na ciebie.
Dzięki. Agnieszka jeszcze śpi.
Tak. Wiesz kochanie myślę sobie, że powinniśmy ubezpieczyć mieszkanie.
Wieczorem omówimy tą sprawę. Teraz się śpieszę.
Ok.
Drugie śniadanie masz na lodowce.


-5-
Dzięki za wszystko, ale już muszę wyjść. Pa kochanie. Miłej pracy Marku.

Szybkim krokiem wzeszedłem na dół, gdy nagle zobaczyłem pod moją klatką wóz policyjny. Tylko nie wpadaj w panikę pomyślałem. Przecież nic nie zrobiłeś. Na pewno nie przyjechali po mnie. W takim razie do kogo przyjechali? Nie mam czasu. Ci policjanci się do mnie uśmiechnęli. Co to może oznaczać. Przecież musiał ktoś im kazać tu przyjechać. Czyżby było włamanie do mieszkania w bloku, ale dlaczego się do mnie uśmiechnęli. Jest już przystanek. Zaraz będzie tramwaj. To oni. Musieli odjechać spod mojej klatki.
Byłem przed czasem w pracy. Przywitałem się z kolegami i usiadłem za biurkiem. Wtedy zobaczyłem na biurku gazetę na której tłustym drukiem pisało" Ruszyła kampania prezydencka". Zacząłem się niepokoić. Czyżby koledzy z pracy znali mój sen. Nie, to nie możliwe. Nikomu się nie zdradzałem z moim snem. Więc po co mi dali na biurko tą gazetę? Już miałem się zapytać czyja to gazeta, ale się powstrzymałem i wsadziłem ją do szuflady. Nagle w biurze pojawili się trzej mężczyźni pod krawatem z kierownikiem, ale nie podeszli do nikogo, tylko zaczęli się przyglądać nam jak pracujemy. Ukradkiem ich zacząłem obserwować przewracając papiery umów gdy nagle usłyszałem głos jednego z mężczyzn, jak mi się wydawało mówiącego do naszego kierownika.
Tak wspominał nam pan o waszym pracowniku, jak się on nazywał?
Kramarz, panie inspektorze, odpowiedział kierownik.
Najpierw przejdziemy do biura, a tam sobie porozmawiamy o ..., i dalej nie dosłyszałem. To, że inspektor wymienił moje nazwisko zaczynało mi dawać do myślenia. Serce zaczęto mi mocniej bić ponieważ do mojej świadomości zaczęło docierać, Ze mogę być kontrolowany przez inspektorów. Nie wiedziałem jaką postawę przyjąć jeżeli wezwą mnie do kierownika. Czy osobę pewną siebie co do wykonywanej pracy? Czy tez służalczą, lizusowską, a może być obojętny? Postanowiłem, że jeżeli wezwie mnie kierownik przyjmę postawę obojętną. Jakby inspektorzy nie robili na mnie żadnego wrażenia. Zacząłem powoli przygotowywać się do wybranej opcji mówiąc w myślach, że przecież inspektorzy są takimi samymi ludźmi jak ja. Mają rodzinę, chodzą co dziennie na zakupy, a nawet korzystają z wychodka jak ja. Właściwie to niczym się ode mnie nie różnią tylko tym, że mają taką pracę jaką mają i muszą wypełniać swoje obowiązki. Jeszcze raz przeglądałem w plikach czy wszystko mam w porządku, a upewniwszy się, że nie mają na mnie haczyka i będąc tak nastawiony stwierdziłem, że jestem gotowy na rozmowę i kontrolę. Jedyna myśl jaka mi nie dawała spokoju to to, że moje nastawienie szlak trafi jeżeli jeszcze tak długo będę czekał na wezwanie. Już myślałem żeby znowu zacząć się nastawiać myśląc o tym jacy to są inspektorzy ludzcy, gdy nagłe sekretarka podeszła do mnie i z uśmiechem na twarzy powiedziała mi do ucha.
Panie Marku na dywanik do kierownika.
Serio, czy to jest żart? Odpowiedziałem cicho. Sekretarka zrobiła minę jakby zjadła cytrynę i odpowiedziała.
Oczywiście, że serio, ale z tego co wiem to jest pan w porządku więc chyba wszystko pójdzie gładko.
Oby odpowiedziałem i ruszyłem za sekretarka do biura kierownika.
Proszę tu usiąść panie Marku i poczekać jak pana wezwą.
Sekretarka usiadła za biurkiem i zaczęła pisać pismo na komputerze, gdy nagle zaświeciła się zielona lampka w telefonie. Spojrzała na mnie i powiedziała. Może pan wchodzić.
Wstałem powoli z krzesła mówiąc sobie, wszystko będzie w porządku, to są przecież tacy sami ludzie jak ja i otworzyłem drzwi do gabinetu kierownika. Stanąłem na progu i powiedziałem dzień dobry,
Proszę wchodzić panie Marku, śmiało, miłym głosem zachęcał kierownik.
Panowie wstali z krzeseł na mój widok i jakby się umówili powiedzieli jednym chórem dzień dobry.
Panie Marku wezwałem pana w konkretnym celu, chodzi o to, aby pan szczerze porozmawiał z tymi panami. Oni maja do pana kilka pytań związanych z pana osobą. Myślę, że ta rozmowa podbuduje pana.
Panowie, pan Marek jest do panów dyspozycji. Ja na chwile wyjdę porozmawiać z sekretarką o pismach urzędowych. Nikt panom nie będzie przeszkadzał, moja sekretarka to dopilnuje. Jeżeli panowie będą coś potrzebować to ja jak i moja sekretarka jest do panów dyspozycji.
Kierownik wstał za biurka, uśmiechnął się do mnie i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Tego scenariusza się nie spodziewałem. W uszach jeszcze brzmiały mi słowa kierownika "pisma urzędowe". Czyżbym miał do czynienia z urzędnikami? Zadałem sobie to pytanie w myślach, ale nie zdążyłem na nie odpowiedzieć gdy jeden z panów zagadał.
Panowie proponuję abyśmy sobie wygodnie usiedli i przeszli do konwersacji.
Wiec cóż miałem robić usiadłem na sofie przy ławie i z niecierpliwością czekałem co będzie dalej.
Panie Marku, jakby to powiedzieć? Zacznę od tego, że jest pan jedyny, którego wybrał nasz komputerowy "mózg" do tego zadania, któremu może pan jedynie sprostać. Oczywiście może pan odmówić, ale chodzi o nasz kraj, o ojczyznę, której pan wiele zawdzięcza. Jednak sprawy tak zaszły za daleko, że może pan być ostatnią deską ratunku, aby utrzymać system władzy. Jak na razie jest wszystko pod kontrolą i nie jest powiedziane, że pana zaangażujemy, ale musimy pana przygotować do objęcia władzy w kraju na wypadek gdyby obecny system zawiódł. Czy pan się zgadza współpracować z nami?

Sędzia mataczy....

Wszyscy wiedzą, że mam pomysły jakie nie spotyka się na świecie, lecz już nim zacząłem Oni piszą to co ja wymyśliłem... Wiec się pytam po co ten blok i dla kogo..? Dla idiotów... Autor Jacek Marek Krawczyk

sobota, 23 kwietnia 2011

Zofia i ksiądz

Już jest ten dzień kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Ją... Zofię.., Tak, tak, ta twoja filozofia mądrości Zofia. Wiesz ja na prawdę uwierzyłem, że w tym jest jakiś boski zamiar, aby Zofia była mądrością moją. Wiesz powiem Ci na ucho Ja też widziałem Zofie, lecz nie mądrość a primadonnę.., Wiem wspominałeś mi o tym. Jest jakieś pokrewieństwo między piekę a mądrością Zofii.., No tak, ale ja mówię o primadonnie z Psychiatryka rozumiesz piramdonna... Mówisz o tej aktorce, która zaczynała karierę w kółka różańcowym a skończyła na scenie Wielkiego teatru narodowego w tej sztuce dramatycznej pt; Zofia i miasto wiecznej mądrości Sofia..." Tak tak o tej aktorce, ale teraz to ona dopiero pokazała na co ją stać została primadonną psychiatryka tak świetnie gra, że nie uwierzysz zdrowa jak ryba śniąca, ale za to ubiera się jak primadonna i tak śpiewa ładnie, że wszyscy pacjenci ją słuchają i o dziwo wszyscy spokojni ponieważ chodzi pielęgniarz i mówi słuchajcie Zofii jak ładnie głośni swoje posłanie w sztuce miłości śpiewu do ukochanego jej najdroższego męża pochowanego w Myślenicach.., rozumiesz myśli jak Zofia.., i nie wiadomo.., jak lekarz zadają jej pytanie; Jeżeli mężczyzna ma dwa jaja to ile jaj ma kura..? i co ona na to odpowiada dwa.., a jaka jest odpowiedź . No domyśl się! No dwa.., e tam ile zniesie. taka jest ta Zofia...pozdrawia autor Jacek Krawczyk

czwartek, 21 kwietnia 2011

"Męska rzecz"

Męska rzecz

Męska rzecz




Kiedy byłem w księgarni to spojrzałem i nie uwierzycie zobaczyłem półnagiego mężczyznę na okładce i ten tytuł „Męska Rzecz" autora Adama Millera. Nic myślę sobie spojrzę, przekartkuje i zobaczę te fotki tego no jak tam go nazwać zaganiacza. Więc rozglądam się na wszystkie strony i już wziąłem książkę do ręki gdy nagle ukazał się pan z ochrony czego to nie wiem ,ale spojrzał na m nie jakbym chciał posiąść na własność tą książkę. Więc myślę sobie no cóż złapany na gorącym uczynku to i muszę kupić tą wybraną prze ze mnie książkę. Ale nagle zaiskrzyła we mnie myśl zobaczę i kupię, a tu nagle zdziwicie się sami w foli zapakowane. Jednak stróż ochrony nie spuszczał zemnie wzroku i co.., musiałem kupić w opakowaniu jak kota w worku. Teraz krótko o książce. Obrazki są, ale dla artystów do natchnień. Natomiast samo pismo jest pisane w wykładni jednoosobowej czyli narrator opisuje tą część ciała która jest ukryta w majtkach. Musze dodać, pisany wykład jest paro częściowy czyli książka ma rozdziały od początków narodzin kultury Fallusa do dzisiejszych czasów czyli penisa. Więc mówiąc wam szczerze książka liczy 253 strony, a przeczytałem ją w dwa dni taka była ciekawa, l tak mógłbym pisać o naganiaczu, aleja nie piszę książki ponieważ ona już jest napisana więc wam ją polecam jeżeli chcecie poznać tajemnice tego diabła odwiecznego ukrytego lecz odsłoniętego w scenie intymnej penisa tak drogiego dla mężczyzny, że zwie go klejnotem z.., to już musicie sami przeczytać w tej książce którą wam polecam.., pozdrawia jacek krawczyk autor

niedziela, 17 kwietnia 2011

Einstazgruppen...

Gwiazda żółta oznaczała moje ramię
Grupa Einstazgruppen wkroczyła na ulicę...
Zamiecią ustawiając nas pod wiatr...
By zwały śniegu zasypały ramię...
Szyfr mych pokoleń odwieczny holocaust...

Teraz kolba zbrukała mą twarz...
Lecz ramię całe ocalało od uderzeń...
Einstazgruppen......
Kraków 2001.II.23
Pisał bym dalej, a raczej przepisywał, ale już pisałem ten wiersz na blogu jacek.onet.blog.pl i co... nic mi nie udowodnili, a blog musiałem skasować... brak dowodów...Autor jacek Krawczyk

sobota, 16 kwietnia 2011

Zofia i ksiądz

Ktoś zapukał do drzwi i wszedł On dostojny jak biskup, lecz był zwykłym kapłanem moim przyjacielem. Zażartował ę sobie i mówię no i co.., pewno jesteś już Biskupem. A jakże jestem tylko bez purpury ponieważ czarny kolor mi pasuje do mojej Zofii która tak polubiłem jak własną sutannę. Ach ta twoja Zofia pewno dojrzała jak wino w bukłaku, a nie można jej wypić ponieważ im starsza tym klarowniejsza i mocniejsza... No to może się napijemy Wiski. Wiski powiadasz... No tak bimbru rozumiesz bimbru.., a tak rozumiem, ale mi nie wypada. A to dlaczego ponieważ ślubowałem nie pić alkoholu, a komu no.., Zofii... Wiesz czasami mnie zadziwiasz mówisz swoim patafian ą, aby wesela obchodzono bez alkoholu.., a ty ślubujesz.., tak jak alkoholik.., i jeszcze pewno chodzisz na AAA. Zawstydziłeś mnie przeczesz ślubowałem Zofii no mądrości, by tak rzec aby umysł był mój trzeźwy. A cha Zofii to ty bez Zofii jesteś pijany i bez rozumu. No nie módl się.., A modlisz się A widzisz ja sobie popijam i nie ślubowałem.., a mało tego wcale mnie nie ciągnie do Zofii tylko do..., a z reszta nie powiem. Wiesz czy ty nie jesteś przypadkiem zboczony.., e tam ja po prostu nie lobię Zofii obraziłem się na nią i teraz oglądam TV i sobie popijam...,ale jak żyć bez Zofii..? No tak zapomniałem, że Zofia to zastępuje Ci kobietę.., więc radze ci jedź na urlop i poznaj normalnych ludzi takich prostych i otwartych na świat bez tego ęęęęę... Rozumiesz!!! No tak medytacja, rozważanie... E tam Ty zejdź na ziemie bo bez prostaczków to i nawet Jezus były małej wiary...pozdrawia jacek krawczyk autor

Matka

Ty wierna swojemu macierzyństwu.
Oddana pierworodnemu dziecku.
Wzniosłaś się nad stan poświecenia.
Swojemu macierzyństwu i Jego
Krew z naszej kości krwi.
Kość z naszej kości...


Teraz wy rodzice i One wasze dziecko.
Tworzycie rodzinę kwiatu z korzeniami.
Kto odgadnie jak nie wasze dziecko,
Że kwiat to wasze odgałęzienie,
By tworzyło ród bezkresnych pokoleń.
Pokoleń kształtujących "Naród Polski"...



Teraz pokoleń wierna nasza ziemia.
Pielęgnujemy ja wyrywając chwasty,
By łan zboża zaszumiał nad naszym niebem.
Dając chleb i pracę wiernym Polsce
I ziemi zaznaczonej granicami na wyciągnięcie
Lotu orła białego ku kresom
Gdzie Niepodległa Polska.
Kraków 2001.V.29
Jacek Krawczyk
Czasami tak bywa, że rodzina żyje w dwóch krajach jedna jak to mówią..Tam twoja Ojczyzna gdzie twój dom... pozdrawia tata

czwartek, 14 kwietnia 2011

Zofia i ksiądz

Lulaj, że moje dzieciątka śpiewała moja żona swojej córce gdy nagle zapukał ksiądz zresztą był umówiony po kolędzie i zapowiedział swoją wizytę... Usiedliśmy wszyscy za stolę po obrządkach duszpasterskich i zobaczyłem książkę "wstęp do filozofii..," i trzecie słowo było przekreślone, a czerwonym drukiem pisakiem było napisane Zofii... Ksiądz spojrzał na mnie i mówi.., no co wydałeś moją książkę, e tam wydałem swoją.., A o czym ona jest zapytał się mnie podejrzliwie, a ja o tobie no nie przepraszam o celibacie księży... Lecz zaznaczam, że to jest wstęp do filozofii Zofii, a nie katechizm... No tak spojrzał na m,nie i mówi Zofii mojej filozofii... E tam mojej no nie to nie możliwe twojej.., Ty żyjesz w celibacie..? E tam to zona moja żyje Zofia wszystko przelała na dziecko i myślę kiedy będzie zwykła kobieta, a nie żona z macierzyństwem... Więc dlaczego wstęp do filozofii napisałeś..? Bo widzisz kiedy mówimy to jakbym czytał Owidiusza, a kiedy mam już pełne nasycenie to Ona mówi słodkim głosem przepraszam muszę nakarmić dziecko... Więc oczy jest ta książka. No mówiłem o filozofii celibatu.., ale kogo no Zofii... Ale dlaczego wstęp do filozofii Zofii. No bo przecież wszystko się zaczęło od Zofii jej filozofii na życie oczywiście myślę o pierwszej kobiecie Ewie...pozdrawia Jacek Krawczyk

środa, 6 kwietnia 2011

Zofia i ksiądz

Ksiądz spojrzał na mnie i powiedział Faryzeusz powiadasz.., No tak przecież intymność i tożsamość mając nie można być Faryzeuszem ponieważ to zaprzecza tym dwóm słową dlatego, że to wszystko mieści się w jednym wyrazie Faryzeusz.., ale Zofia mówiła mi, że jest kobietą, a to przecież nie prawda ponieważ jak ja ksiądz mogę współżyć z kobietą myśląc o filozofii mądrości. Masz rację chłopcze nie można wierzyć w myśl pisaną uważając, że to nas nauczy mądrości jak żyć bez doświadczenia empirycznego i duchowego. Teraz to ty mnie zaskoczyłeś mówiąc kobieta Mądrość czyli Zofia.., Myślę, że oddałem się cały Totus Tu, lecz transcendentalnie, a oszukiwałem się filozofią Zofii zaspokajając swoją chuć. Nie można myśl przeobrażając w obraz i się tym delektować ponieważ czytając i widząc obrazy słów możemy wyłonić błędny obraz z braku poznania aby zrozumieć obraz, a tylko dlatego, że nie jesteśmy doskonali w piśmie, które ma przekształcić pismo w obraz. Więc cóż mówisz Faryzeusz, a widzisz dostojnika.., no cóż mówisz Chrystus, a widzisz krzyż.., tyś młody więc oceniasz mnie z punktu tego co powiem, ale gdy dorośniesz to zobaczysz Zofię tą kobietę, która ciągle na ciebie wymuszała poznać świat taki jaki jest.., więc zanim poznasz świat poznaj samego siebie... pozdrawia Jacek Krawczyk

sobota, 2 kwietnia 2011

Zofia i ksiądz

Kiedyś, a było to dawno temu. Już nie pamiętam kiedy przyszedł ksiądz do mnie z Zofią. Oczywiście mam na myśli Zofię czyli mądrość. I tak od słowa do słowa ksiądz wypowiedział trzy słowa, które miałem rozważyć, a były to intymność-tożsamość-faryzeusze... Więc tak, ksiądz poszedł, a Ja zostałem sam na sam z książką grubą na 500 stron, czyli wielki słownik Języka Polskiego. I tak czytam i nie dowierzam, czytam i nie dowierzam, czytam i nie dowierzam... I nagle myślę sobie ja mam swoją intymność od dziecka, a na dodatek stwierdziłem, że posiadam tożsamość i teraz zrozumiałem, że zaprzeczenie tych dwóch cech jest być FARYZEUSZEM... Więc myślę sobie no tak intymność mi pasuje ponieważ zawsze mogę powiedzieć, że się np; no nie, załatwiam, ale się kąpię...Tożsamość to jakość to będzie zbiegiem lat oszlifuję moje Ja i wtedy już nikt mi nie powie, że zbłądziłem mówiąc ja jestem... Najwięcej sprawiło mi słowo Faryzeusz, ponieważ myślę sobie pieniądze to by mi się sprzedały, ale jak zarobić mając swoją intymność i tożsamość. Więc myślę sobie teraz to ja zapytam się księdza jak zarobić pieniądze zachowując swoje Ja...pozdrawia Jacek Krawczyk

czwartek, 31 marca 2011

Oj Geppert

Oj Geppert myślami i TY I Oni,
Lecz błysk iskierki nadziei
Ożywia Twoją postać na scenie
Śpiewając o sobie dla siebie
Wyzwalając ten zryw ku spełnieniu.

Kometa za gwiazdą wyznacza kierunek
Mych wspomnień o miłości
Jaką daje spełnienie słuchając
Drgań wzruszeń pierwszych słów
O scenie bez gwiazd szukających ich w tłumie.

Spojrzały twe oczy i zaśpiewały
Ten pierwszy werset o życiu
Pragnąc wznieś się ku górze
Błyszcząc jak księżyc
Oświetlając ludzki trud twój znój

Zaśpiewałaś Ty i Oni
Choć nigdy nie pragnęłaś
Pozostać sama z zaśpiewaną piosenką
O życiu dla życia
By móc odsłonić słowa


Pierwszego taktu w rytm melodii
Wyznaczając szlak komety
Za którą magnetyzm przyciągnął fanów
Którzy docenili ten zryw
Okazaniu aktorstwa w piosence.

Kraków 2011.IV.1
Autor Jacek Krawczyk

Prezent dla mojej wnuczki.

Idę sobie ulicą i nagle widzę kiosk z., nie uwierzycie, kiosk z zabawkami i gazetami i oczywiście z tym co nie powinno się używać papierosami. Stoję przed kioskiem wpatrując się w wystawę i widzę samochodziki oznaczone różnymi emblematami. Wtedy przyszło mi na myśl, że przecież mam wnuczkę i warto coś dla niej kupić, ale co jak same samochodziki i papierosy, a wnuczka ma dopiero trzy lata więc w nałóg ją nie wpuszczę. Więc myślę sobie kupię jej samochodzik strażacki, który jeździ na po pych, ale za to ma sygnał dźwiękowy i koguta migającego. No tak straż jest, alarm jest i bezpieczeństwo zachowane ponieważ nie musi posiadać prawa jazdy, ani pieniędzy na paliwo. Jednak myślę sobie jak kupić dziewczynce samochodzik gdy ona może woli lalę i wtedy olśniła mnie kobieta z piskiem opon zatrzymując się przed kioskiem patrząc na mnie jakby ducha zobaczyła ponieważ o mało co by mnie nie potrąciła. Długo się nie zastanawiałem i kupiłem wóz strażacki i podarowałem tej blondynce życząc jej aby zamieniła samochód na wóz strażacki na po pych...pozdrawia jacek krawczyk

I na straży stoją...

poniedziałek, 14 marca 2011








I Śnij Mój przyjacielu


I co śpicie czy śpiewacie ze mną!?

Ok.., jak nam zaśpiewasz tą zwrotkę...

Jaką? O nim ,czy o mych i ich przyjaciółach?

Naszych wspólnych przyjacielach, którzy śpiewają tą piosenkę.

Kapela i gitara zaczynam tą zwrotkę, lecz wspólnie ją zakończymy Ok!

Jest Ok!

Myśl o miłości wspólnie ją znamy
Gdy zawiązała się ta więź
Ty i Ja będąc przyjaciólmi
Gdy ustapiłam Ci ten zaszczyt
Zdobycia pierwszego miejsca
No ruszać tyłki śpiewamy;

Te oczy zauroczyły mnie
Choć błędnie patrzyły
Nie pokochały mnie
A dały coś więcej niż mógł dać kochany
Przyjaź jakiej nie wstydził by się Bóg.
Śpicie czy już gore wam w łbach.

Nie jeszcze zaśpiewaj dalszy tekst.

Ok już gra kapela a ja zamieniam się w śpiew słowika.

Śpiewaj razem mój przyjacielu
O troskacch o miłości i szepcie
Jaki słychać gdy zwierzamy się nawzajem
O trudach jakie sobie trzeba zadać
Gdy chce się być kochany i kochać...

Wszyscy razem śpiewajcie by stać na nogacha nie na tyłku...

Ok!

Miłosć da moc by przetrwać ten czas
Kochając zawsze pamietaj o tych
Co dają by żyć
Podlewając ten kwiat zwany mak
Który wciąż nadaje sens
Życia jakiego zaznasz
Gdy otacza cię aura tego od serca
Pierwszego trzempiona mego powiernika.

I co nabuzowani, a może dogramy tego co pragniemy najbardziej śpiewając wspólnie. Więc wszyscy razem spiewajmy.
Przyjaź jak mak choć zakwita raz
Nigdy nie zmieni koloru
Zawsze czerwony od serca
Choć drogi nasze nieraz rozchodzą się
Ty zawsze powracasz na pole kwiecia
By móc wspólnie zerwać ten kwiat zwany mak.

No wybaczcie teraz zaśpiewam sama dla mojego przyjaciela, który choć lider w wyścigu nigdy nie zapomina o mnie.


Łza czasem kapnie na zdjęcie wspomnień
Nieraz uśmiech na mojej twarzy gdy wspomnę
Jednak wspólne przebywanie zostawiając za sobą
Cały ten majdan mojego światu
By biec przez pole maku i usłyszeć ten szep
Twój tak dorosły jak zboże gdy zściąć czas jest.

Nie wiem czy dorównam tobie
Nic nie mówiąc a słuchając
Choć wiem, że niepragniesz mnie
Dlaczego twa mądrość ochładza mnie
Od głupstw tego świata,
Który gdy wrócę pochłania mnie
Jak mak który dojżały jest.

Więc nie zrozumiem Ciebie
I nie wiem co widzisz we mnie
Jednak mówiłeś,
Że potrafię biec razem z tobą
I dać tą wolność myśli twej.

I śnij mój przyjacielu o świecie tym
Niech nikt nie zbudzi Cię
Ja czuwam nad tobą
Jak ptak, który gniazdo chroni swe.
Dla naszej wspólnej przyjaźni
Jaka zrodziła się gdy stanęłam
Przed meta by wygrałeś Ty
Dla pokazania jak bardzo pragnę
Byś i Ty szczęścia zazanł gdy prostujesz myśli me.
Więc śpij przyjacielu niech sen łagodzi oblicze twe.
Kraków 2011.III.14
Jacek Krawczyk




I śni mój przyjacielu.


Myśl o miłości wspólnie ją znamy
Gdy zawiązała się ta więź
Ty i Ja będąc przyjaciólmi
Gdy ustapiłam Ci ten zaszczyt
Zdobycia pierwszego miejsca


Miłosć da moc by przetrwać ten czas
Kochając zawsze pamietaj o tych
Co dają by żyć
Podlewając ten kwiat zwany mak
Który wciąż nadaje sens
Życia jakiego zaznasz
Gdy otacza cię aura tego od serca
Pierwszego trzempiona mego powiernika.



Przyjaź jak mak choć zakwita raz
Nigdy nie zmieni koloru
Zawsze czerwony od serca
Choć drogi nasze nieraz rozchodzą się
Ty zawsze powracasz na pole kwiecia
By móc wspólnie zerwać ten kwiat zwany mak.

Łza czasem kapnie na zdjęcie wspomnień
Nieraz uśmiech na mojej twarzy gdy wspomnę
Jednak wspólne przebywanie zostawiając za sobą
Cały ten majdan mojego świata,
By biec przez pole maku i usłyszeć ten szept
Twój tak dorosły jak zboże gdy zściąć czas jest.

Nie wiem czy dorównam tobie
Nic nie mówiąc a słuchając
Choć wiem, że niepragniesz mnie
Dlaczego twa mądrość ochładza mnie
Od głupstw tego świata,
Który gdy wrócę pochłania mnie
Jak mak który dojżały jest.

Więc nie zrozumiem Ciebie
I nie wiem co widzisz we mnie
Jednak mówiłeś,
Że potrafię biec razem z tobą
I dać tą wolność myśli twej.

I śnij mój przyjacielu o świecie tym
Niech nikt nie zbudzi Cię
Ja czuwam nad tobą
Jak ptak, który gniazdo chroni swe.
Dla naszej wspólnej przyjaźni
Jaka zrodziła się gdy stanęłam
Przed metą by wygrałeś Ty
Dla pokazania jak bardzo pragnę
Byś i Ty szczęścia zaznł gdy prostujesz myśli me.
Więc śpij przyjacielu niech sen łagodzi oblicze twe.
Kraków 2011.III.14
Jacek Krawczyk

sobota, 12 lutego 2011

Przed meczem...

Ludzie mówili, a Ja cały...

Właśnie wracam z meczu jakiego pytacie, ano z piłkarskiego, który sie odbył w Pabie. Piwo piłem z kolegami, a kobietki piwo piły, lecz nie z nami a z piłakrzami. Ja bacznie sie przyglądając temu sportowi doszedłem do wniosku, że lepiej jajka moczyć niż się zmoczyć z emocji jakie daje nam piwo gdy juz skakmy z jednej nogi na druga kopiąc lecz nie piłkę a jajka w skorupce mysląc o muszli lub pisuarze. Nic mecz zkończony, lecz wszyscy gwizdają lecz nie na sędziego, a na kobietki, które żądają uprawnienia w sporcie w świecie piłkarzy. I tak od słowa do słowa kłutnia się zaczęła, lecz jeden piłkarz stanął na stole i pokazała jak z uda do uda można piłkami dwom grać w kapki i kobietki doszły do wniku, że piłkarzą nie dorównamy...pozdrawia jacek

czwartek, 10 lutego 2011

Kupiłę książkę...

Właśnie czytam książkę Anny Rybkowskiej pt; "Nell" i muszę wam powiedzieć, że chociasz książka ma prawie 800 stron to czytam i czytam, ale nie widzę duszy takiej jaką mają skrzpce. No cóż pierwsze skrzypce w orkiestrze to daleko autorce, ale czy warto przeczytać? Muszę wam powiedzieć, że jak ktoś lubi czytać dla samego czytania to powodzenia...jacek krawczyk

Ja z wnuczką

Ballada o żołnierzu.

Kiedy flagę podnoszą Ja unoszę czoło,
Gdy sztandar trzepocze Ja z wiatrem
Szukam miejsca wypełniając rozkaz
Bronioąc tego co najcenniejsze jest
Ciszy po burzy, która rozpętała wojna.

Idę równym krokiem na barku trzymając
Mego druha, który nie dotrwał pokoju
Za jaki walczyliśmy gdy krew przelewaliśmy
Dla naszych dzieci i rodzin i normalnych ludzi,
Którzy wierzą jak My,
Że nastał czas Pokoju.

Czerwony beret, mundur dopasowany
Chluba żołnierza w naszej Polsce,
Lecz każdy wie i każdy rozumie,
Że wojsko idąc w równym szeregu
Pilnuje ładu w naszej Ojczyźnie.

Wstyd stracić honor dla polityka,
Lecz nie wstyd dla żołnierza
Prostować drogi tych co rządzą
Wybraliśmy służbę i służymy
Tak jak Bóg dla ludzi.

Coventry 2010.X.16
Jacek Krawczyk

sobota, 15 stycznia 2011

Szczeniak

Ludzie, ludzie krzyczeli Ci co widzieli co kupowałę, ano kupiłem polską literaturę (notabene nie żadko mi się to zdaża i co.., "Szczeniak" taki tytuł nosiła ta książka i co.., Czytam, cztytam i myślę sobie kto to napisał i co .., "Szczeniak". Teraz ja wiem, że czasami tytuły można przypisać do autora książki i wcale się nie pomyli... Czy ją polecam, no wybaczcie, ale nie będę was obrażał pisząc "Szczeniak" pozdrawia jacek krawczyk